wtorek, 20 sierpnia 2013

Jedenasty, będący koszmarem w rzeczywistości.

Now you’ve been talking in your sleep
Things you never say to me
Tell me that you’ve had enough

Of our love, our love.


Patrzył na nią, jakby przemówiła do niego w jakimś obcym języku, który on usłyszał pierwszy raz w życiu. Oszołomienie i szok wyparły wszystkie inne uczucia i na moment zamarł, odrywając się od rzeczywistości.
-C...co? - wykrztusił w końcu. Jego organizm wrócił do pracy; zaczął gwałtownie mrugać, a prawa ręka, spoczywająca do tej pory na kieszeni, w której leżało bezpiecznie pudełeczko z pierścionkiem uniosła się i zatrzymała na ustach. Wytrzeszczył oczy i w dalszym ciągu na nią patrzył, nie śmiąc uwierzyć w to, co powiedziała.
-Ja … dobrze to sobie przemyślałam – mruknęła słabym, łamiącym się głosem. Objęła się mocno ramionami i zebrała się w sobie, bo wiedziała, że musi dać radę, musi mu wyjaśnić motywy swojej decyzji – I tak będzie lepiej, Bartek...
-Lepiej? – powtórzył głucho. Miał wrażenie, że śni – Maja, błagam cię powiedz, że żartujesz.
Ale ona nie żartowała. Nie, jego Maja nie robiła sobie takich żartów, a nawet jeśli to wiedziała, kiedy je przerwać. Więc było tylko jedno wytłumaczenie.
Za nic nie chciał dopuścić go do siebie, ale wiedział, że to jedyna możliwość.
-Dlaczego? – spytał słabym głosem, patrząc na nią z bólem. Objęła się ramionami jeszcze szczelniej, po czym odwróciła wzrok i zaczęła:
-Bo ty przeze mnie cierpisz. A będziesz cierpiał jeszcze bardziej, gdy umrę. Umrę, a ty będziesz musiał żyć dalej, sam. Więc … im szybciej nauczysz się żyć beze mnie, tym lepiej.
-I dlatego chcesz, żebym odszedł?
Ból w jego głosie wciąż był tak wyraźny, że przeszywały ją nieustannie ostre dreszcze. Znowu nienawidziła samej siebie, znowu wiedziała, że go rani. Ciągle go raniła. Jakkolwiek by nie postąpiła, wciąż zsyłała na niego cierpienie.
-Tak będzie lepiej, Bartek, tak będzie o wiele lepiej dla ciebie. Nie zrozumiesz tego teraz, wiem, że nie, ale może kiedyś... - westchnęła ciężko, przymykając powieki. Ta rozmowa kosztowała ją więcej niż z początku sądziła. Odwróciła wzrok i kontynuowała: - Ja po prostu widzę jak ty na mnie patrzysz. Widzę ten smutek w twoich oczach. Będąc ze mną, cierpisz …
-To nieprawda – przerwał jej natychmiast, ale ona pokręciła głową.
-Nie zaprzeczaj. Wiem, że mnie kochasz i że jesteś ze mną szczęśliwy. Ale nie jesteś w stanie się mną nacieszyć, bo ciągle pamiętasz o raku, o listopadzie, o tykającym zegarze. Wiesz, że wkrótce umrę. A ostatnia rzecz, której pragnę to żebyś patrzył jak umieram. Rozumiesz?
-Maja …
-Rozumiesz?! - pierwszy raz uniosła głos, chociaż dalekie to było od krzyku, bo przemówiła w tak rozpaczliwie drżący sposób, jakby powstrzymywała się od łez – Nie będziesz patrzył jak umieram, Bartek! Nie będziesz więcej przeze mnie cierpiał!
Pierwsze łzy spłynęły jej po policzkach, więc przygryzła mocno wargę, by powstrzymać kolejne. W chwili, gdy walczyła ze swoim organizmem, gdy próbowała odzyskać nad nim kontrolę, Bartek podszedł blisko niej i złapał jej twarz w swoje dłonie.
-Chcę zostać z tobą do końca – powiedział spokojnie, chociaż cały drżał, a jego oczy, przepełnione bólem, błyszczały – I zostanę … zostanę z tobą do końca.
-Nie chcę, żebyś zostawał – wyszeptała. To zamknęło mu usta, to sprawiło, że jego serce przeszył miecz bólu, bólu tak silnego, że prawie zgiął się wpół. Puścił ją i odsunął się, patrząc na nią tak, jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
-Ty naprawdę mnie wyrzucasz.
Wypowiedział te słowa z niedowierzaniem. Nie doczekał się jej odpowiedzi, więc po prostu podszedł do szafy, wyjął z niej torbę i paroma ruchami zagarnął do niej swoje ubrania. Potem przeszedł się po mieszkaniu, zbierając wszystkie swoje rzeczy, otępiały z bólu, ledwie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Kiedy wrócił do sypialni, ona wciąż stała w tym samym miejscu, wciąż obejmując się ramionami i mocno przygryzając wargę. Jej policzki lśniły od łez, ale te łzy już dawno wyschły.
Chciał od razu wyjść, bo każda sekunda spędzana w jej towarzystwie zadawała mu teraz okropny, nieludzki wręcz ból. Ale musiał coś jeszcze zrobić. Wolną ręką sięgnął do kieszeni dżinsów i wydobył z niej czerwone pudełeczko, a potem zbliżył się do niej, wymachując jej nim przed nosem.
-Wiesz co to jest? - zapytał bardzo cicho, wręcz spokojnie, ale ona usłyszała wyraźnie ból i wyrzut w tym pozornie łagodnym tonie. Pokręciła tylko głową, a on otworzył pudełeczko, ukazując jej pierścionek. I wtedy zrozumiała. Prawda dotarła do niej na sekundę przed tym, jak on wypowiedział ją na głos: - Pierścionek zaręczynowy. Chciałem ci się oświadczyć, Maja. Chciałem ci pokazać, że nieważne czy jesteś chora czy nie, czy umrzesz za miesiąc czy za 10 lat, ja i tak kocham cię jak wariat i chcę być z tobą, póki mogę. Myślałem, że się ucieszysz. Myślałem, że się zgodzisz. Ja … - głos mu się lekko załamał. Odchrząknął, przymykając oczy i dopiero po chwili był w stanie kontynuować: - Daję ci go, wiesz? Może na nic ci się nie przyda, może wcale go nie chcesz. Ale ja tym bardziej go nie chcę. Więc zrób z nim to, co uważasz za słuszne. Noś go … albo po prostu wyrzuć. Tak jak teraz wyrzucasz mnie i moją miłość. Żegnaj, Maju.
Nie zamknąwszy nawet pudełeczka, cisnął go jej pod nogi, sprawiając, że pierścionek potoczył się po dywanie. Zaraz potem zarzucił sobie pasek torby na ramię i wyszedł, wyszedł czym prędzej, świetnie zdając sobie sprawę z tego, że już nigdy jej nie zobaczy.
Kiedy trzasnął drzwiami, ona jakby się ocknęła. Przykucnęła i podniosła z ziemi pierścionek. Nie założyła go na palec, nie sprawdziła czy pasuje i jak wyglądałby na dłoni. Zrobiła z nim jedyną rzecz, jaką uznała za słuszną.
Schowała go z powrotem do pudełeczka, a potem wepchnęła je głęboko do jednej z kuchennych szuflad.
Chciała zapomnieć o tym pierścionku, chociaż wiedziała doskonale, że nigdy nie zdoła.
Tak jak nigdy nie zapomni o Bartku.


Your head is running wild again
My dear, we still have everythin'
And it’s all in your mind.

Kiedy wyszedł z bloku i znalazł się na zewnątrz, uderzył w niego silny podmuch zimnego, wrześniowego wiatru, a nad jego głową rozpleniło się ciemne niebo, skąpo usiane gwiazdami. I jakby dopiero wtedy spadł na niego cały ciężar tego, co się właśnie wydarzyło. Jakby dopiero teraz dotarło do niego, że to koniec. Wyrzuciła go. Kazała mu odejść. Już nigdy jej nie zobaczy.
Powstrzymując, z jednej strony łzy, a z drugiej przemożną ochotę, by coś rozwalić, ruszył przed siebie, z torbą zawieszoną na ramieniu. Nie miał zielonego pojęcia, co teraz. Był późny wieczór, więc musiał od razu znaleźć sobie jakieś miejsce, w którym spędzi przynajmniej dzisiejszą noc.
Do domu nie chciał wracać. Nie zniósłby dociekliwych pytań matki i triumfujących spojrzeń ojca, który jak zawsze dałby mu do zrozumienia, że uważa go za życiowego nieudacznika. A skoro rodzinny dom odpadał, to Bartek miał tylko jedno wyjście.
Z którego też skorzystał.


Nawet jeśli Grzesiek był zaskoczony, gdy zobaczył go w progu swojego mieszkania, o dziewiątej wieczorem, godzinę po tym jak się rozstali, to tego nie okazał. Spokojnie wpuścił go do środka, przesuwając uważnie oczami po torbie, którą ten trzymał w rękach. Nie zapytał, ale uniósł brwi, na co Bartek zrozumiał, że chłopak czeka na jakiekolwiek, choćby najkrótsze i najbardziej skąpe wyjaśnienie tej niecodziennej sytuacji.
-Mogę zostać na noc? - spytał, zamiast tego, bo czuł, że nie jest gotowy, by teraz o tym mówić. Nie kiedy to wszystko tak nagle zwaliło mu się na głowę, nie kiedy sam jeszcze wciąż nie dopuszczał do siebie myśli, że zdarzyło się naprawdę.
-Pewnie – odpowiedział prawie natychmiast Grzesiek i zaprowadził go do sypialni. Co prawda mieszkał ze swoim starszym bratem i sypialnię mieli wspólną, ale Bartek dobrze wiedział, że Krzysiek jest teraz na zawodach LGP w Rosji i wraca dopiero w poniedziałek. Jutro była sobota, zatem na góra trzy noce mógł zająć jego łóżko, ale i tak nie zamierzał tyle zostawać. On i Grzesiek byli najlepszymi przyjaciółmi, jednak nie mógł zwalać mu się na głowę na tak długi czas. Wszystko miało swoje granice.
Bartek przysiadł na łóżku Krzyśka i położył na nim swoją torbę. A potem podniósł głowę i ujrzał Grześka, opierającego się o framugę drzwi i patrzącego na niego dość niepewnie.
-Oświadczyłeś jej się? - zapytał w końcu, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać. Bartek poczuł bolesny skurcz w brzuchu, gdy usłyszał to pytanie.
-Nie – odpowiedział krótko, wpatrzony w swoje dłonie. Wiedział, że powinien powiedzieć coś więcej, bo Miętus z pewnością nie rozumie nic z tej całej sytuacji, ale nawet nie umiałby ująć tego w słowa. Zerknął na przyjaciela i obdarzył go przepraszającym spojrzeniem – Grzesiek, przepraszam, że tak po prostu tu przychodzę i nic ci nie mówię. Ale muszę … słuchaj, położę się teraz spać, dobra? A jutro rano porozmawiamy. Naprawdę cię przepraszam.
Grzesiek pokiwał powoli głową, z tą samą poważną miną. W końcu tylko lekko wzruszył ramieniem i odezwał się:
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, Bartek. Rób teraz, co chcesz. Zostań tutaj, ile chcesz. Ale jeśli właśnie robisz coś, co może się okazać największym błędem w twoim życiu, to mi o tym powiedz, dobrze?
Mimo całej okropności tej sytuacji, Bartek nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, który wtargnął na jego wargi, gdy tylko uświadomił sobie, że w tej chwili Miętus bardzo przypomina mu jego matkę. Ona też zwykle nie wtrącała się w jego sprawy, nie wierciła mu dziury w brzuchu, ale potrafiła jednym zdaniem przekazać mu, że dostrzega problem i jest obok, gdyby chciał porozmawiać.
Ogarnęła go głęboka wdzięczność do losu za to, że miał takiego przyjaciela jak Grzesiek. Pokiwał lekko głową, mając nadzieję, że wyrazi w ten sposób ową wdzięczność, na co Miętus odwrócił się i wyszedł z pokoju, zostawiając go samego.
Wrócił dopiero po północy, kładąc się do własnego łóżka, a po upływie mniej niż paru minut w pokoju rozbrzmiewał już jego głęboki, spokojny oddech. Zaś Bartek wciąż leżał na plecach, z szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc się zmusić do zaśnięcia.
Bo bał się. Bał się, że gdy obudzi się następnego dnia rano, wciąż będzie tutaj, w mieszkaniu Grześka i to wszystko okaże się rzeczywistością, a nie – jak nadal próbował sobie wmawiać - koszmarnym snem.
A poza tym zbyt dobrze wiedział, że już nie mógłby spać bez jej ciała tuż przy swoim, bez jej ciepła i zapachu, bez jej włosów na swojej szyi, bez jej ręki, trzymającej jego rękę.
Bez jej spokojnie bijącego serca.
Bez jej oddechu.
Bez niej.

You’ve been havin' real bad dreams
You used to lie so close to me
There’s nothing more than empty sheets

Between our love, our love.



Znowu ja, wróciłam, by Was dręczyć :P A tak na poważnie, to dodaję dzisiaj, trochę wcześniej niż zamierzałam, bo wciąż jestem w euforii po wczoraj, gdy udało mi się postawić ostatnią kropkę i oficjalnie zakończyć to opowiadanie :) Jesteście ze mnie dumne? Bo ja bardzo :D
W piątek wyjeżdżam na dwa tygodnie, na 99 % będę miała dostęp do Internetu, ale na wypadek gdyby go nie było uprzedzam, że rozdział w takim razie pojawi się dopiero 7 września. Ale mam nadzieję, że wcześniej, znacznie wcześniej :)
Trzymajcie się, kochane <3
P.S. Z racji swojego skokowo-skoczkowego szału czuję się bardzo niezrozumiana przez otaczających mnie ludzi, także założyłam gg, jakby któraś chciała napisać i pogadać i to nie tylko o skokach, to ja chętnie :)
Nr: 48374907

29 komentarzy:

  1. Buu, biedna Maja, biedny Bartek. Z jednej strony nie dziwię się Mai, że tak postąpiła. Ale z drugiej strony według mnie lepiej umierać przy kimś, kogo się kocha, ale to tylko moje zdanie ;)
    Widzę, że czujemy się podobnie, moje gg : 7338665 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza? :) Pewnie ktoś mnie zaraz wyprzedzi <3
    Przed chwilą wstałam i to chyba nie jest zbyt optymistyczny początek dnia. Na prawdę obojgu im współczuję. Maja przez to siedzące w niej świństwo, już nie wie co ma robić ze swoim życiem. Nie chciała zranić Bartka, ale prawda jest taka, że czego by nie zrobiła, on i tak na końcu będzie cierpiał. Bo nie wierzę w to, że wydarzy się cud i Maja nagle wyzdrowieje.
    Większą uwagę w tym rozdziale zwróciłam jednak na coś innego.
    Chodzi mi tutaj o Grześka. Kiedy czytałam o nim, sprawa z rozstaniem Mai i Bartka zeszła na drugi plan. Taki przyjaciel to naprawdę skarb i podziwiam go za to, że jest w stanie tak bezinteresownie pomóc Bartkowi, nie oczekując od niego, że ten od razu wszystko mu powie. Przynajmniej wiemy, że kiedy Maja odejdzie, Bartek będzie miał wsparcie z jego strony.
    Czujesz się nierozumiana przez ludzi? No to nie jesteś jedyna. Chyba skorzystam z tego numeru ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz kurwa.
    Przepraszam, ja po prostu ryczę jak bóbr i na pewno rozmazałam cały swój makijaż, ale mało mnie to w tej chwili obchodzi, bo...
    Nie, ja nie jestem w stanie myśleć. Wiedziałam, że to tak będzie, wiedziałam.
    Na jego miejscu bym po prostu została. Mimo wszystko, przecież na pierwszy rzut oka widać, że Majka go kocha, a on - skoro tak bardzo pragnął być przy niej, to powienien usiąść obok niej i ją po prostu przytulić. O tak.
    No i akcja z pierścionkiem... o ile wcześniej starałam się zatamować łzy, tak gdy do niej doszłam, to po prostu ciurkiem sobie popłynęły, a ja je zignorowałam, bo liczyło się tylko to, co czytam.
    Dobrze, że jest Grzesio - już mówiłam, że to jest taki jasny promyczek tego opowiadania, a ja właśnie za to go uwielbiam.
    Wiesz, że Cię kocham <3
    Haha, kolejna której nikt nie potrafi zrozumieć, bo skoki są na pierwszym miejscu? :D
    38041061 :)

    Weny, kochana! (już Ty wiesz na co :D)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie smutaj, przecież będzie dobrze :D już w następnym będzie ... a nie, jednak nie. Zresztą nieważne :P
      co do weny, to przyda się. Wprawdzie dzisiaj coś naskrobałam, ale i tak nie jest to ani trochę satysfakcjonujace, więc wena jak najbardziej potrzebna.
      Widze, że ty na laptopie, czyżby u Ciebie równiez padalo? :>

      Usuń
    2. To ja w takim razie wysyłam dla Ciebie ogromne pokłady weny :D
      Ha! Nie pada, ale coś się mgli, jednakże umiem tak urobić babunię, że się zlitowała i nie kazała mi iść do kwiatków XD I nawet zostawiła w świętym spokoju, abym sobie grzecznie siedziała i pisała :D

      Usuń
    3. no widzisz, ta Twoje babcia to złota kobieta, a ty ją przedstawiłaś jak jakiegoś bezwzględnego dyktatora :P
      P.S. Jak będziesz chciała napisać na gg, to zrób to proszę pierwsza, bo chyba nie ogarniam tej nowej wersji i za Chiny nie umiem dodać Twojego numeru do kontaktów :P taka ze mnie sierota :D

      Usuń
    4. Uwierz, że to bezwględny dyktator XD
      Hahahah XD Dobrze, robi się :D

      Usuń
  4. tak bardzo mi smutno i ledwo powstrzymuje łzy, ale postaram sie to jakoś skomentować. to był cios poniżej pasa dla Bartka. dlaczego tak zrobiła? chciała dla niego lepiej?! czy ona do cholery nie wie, że on chce z nią spędzić ten czas?!
    już prawie becze, nie wiem co bedzie na końcu, pewnie nie bede sie mogła miesiąc pozbieraćjak po Maćku, którego chyba znam juz na pamięć, a za kazdym razem płacze jeszcze bardziej! xo
    dziewczyno, jesteś okropna, ale i tak cię kocham! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następna, która czytała Macka ... wy mnie nigdy nie przestaniecie zaskakiwać :D
      dziękuję , kochana. Baaardzo <3

      Usuń
    2. i żeby tylko raz tego Maćka czytała! :) w sumie to zaczełam go śledzić chyba od listopada i tak mnie wciągło, że jak była ta przerwa dłuższa, to tęskniąc za nowym rozdziałem przeczytałam wtedy wszystkie dotychczasowe jeszcze raz. :)
      ty nie masz za co dziękować, to MY TOBIE dziękujemy! :*

      Usuń
    3. nie, to ja dziękuję, bardzo, bardzo! dzieki Wam mam siłę, by dalej pisać :D

      Usuń
  5. Czytam to opowiadanie od początku, a dopiero teraz postanowiłam skomentować. Wybaczysz? ;)
    Czytałam też Twoje opowiadanie o Maćku i zdążyłam zauważyć, że lubisz smutne zakończenia bez happy endu, dlatego i takiego spodziewam się tutaj, chociaż zrobiłabym wszystko, żeby było inaczej. No bo kurczę, to jest Kusy! A Kusy musi być szczęśliwy.
    W ogóle, jak zobaczyłam w bohaterach, że będzie tutaj Kusy, to o mały włos nie zwariowałam, bo nigdy nie mogłam spotkać nic o nim, jeszcze dobrze napisanego, a Twój styl uwielbiam i Kusego też uwielbiam, więc możesz zrozumieć to, że nie mogłam powstrzymać się od czytania ^^
    Chyba odrobinę odbiegam od tematu.
    Może to i był mój błąd, bo ciężko opisać jedenaście rozdziałów w jednym komentarzu. Powiem Ci, że na samym początku sporo płakałam podczas czytania, co w różny sposób przyjmowała moja rodzina, teraz bardzo często jestem zła. I na Maję, i na Bartka. Czasami mam wrażenie, że zachowują się jak głupie dzieci, które myślą, że wiedzą wszystko. Jeżeli Maja myśli, że w taki sposób Kusy nie będzie cierpiał, no to się grubo pomyliła. Wiem, że może i nie wypada się na nią w takiej sytuacji złościć, ale nie mogę nic poradzić, no.
    Może to i głupie, ale ja wciąż mam nadzieję na happy end. Ale przecież Maja cudownie nie ozdrowieje. Nie wiem, co musiałoby się stać.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne części, mam nadzieję, że zawrzesz w nich odrobinę szczęścia ;)
    A to moje gg: 20780735 ^^ Chętnie porozmawiam z kimś o skokach :)
    Pozdrawiam serdecznie

    PS Masz bardzo ciekawy sposób tytułowania rozdziałów :) Że też chce Ci się to wszystko wymyślać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. no, odjęło mi mowę. Nie wiem za bardzo jak dziękować, bo jestem zaskoczona, ale oczywiście, mile zaskoczona :)
    powiem tylko tyle, że Kusego też kocham, że happy endy można różnie rozumieć i na konic zrozumiecie, że to jak skończyłam też jest w jakis sposób happy endem, tak samo jak w Maćku (dziękuję za Macka :D).
    No i dziękuję za wszystko, jeszcze raz ;)
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny, biedny Bartek! Co ta Majka sobie wyobraża? Niby to przemyślała? Ta, do zbyt poprawnych wniosków nie doszła. Bo czy ona myśli, że opuszczając chłopaka sprawi, że mniej będzie cierpiał? Że zapomni? Nie da rady!
    Chciałabym nazwać ją egoistką, ale jakoś nie potrafię, bo jest mi jej cholernie żal. Bije z niej altruizm, ale czemu za wszelką cenę chce robić z siebie męczennicę i ranić oboje? Co w ten sposób osiągnie? Nie, zdecydowanie tego nie rozumiem.
    Jeszcze bardziej nie mogę pojąć, że Bartek tak łatwo się poddał! No tak, zraniła go, ale do tej pory był głuchy na te jej protesty, a teraz po prostu się spakował i wyszedł? To mi do niego nie pasuje :(
    Dobrze, że ma jeszcze Grześka przy swoim boku, bo może we dwójkę jakoś wyjdą z tej całej sytuacji.
    Aż nie mogę czytać o tym smutku, bo mi też się robi smutno i aż rodzi się we mnie takie pragnienie, żeby wziąć i samej to naprawić, ale potem uświadamiam sobie, że nic zrobić nie mogę. No może oprócz klękania na kolana przed tobą i błagania, żebyś się nad nimi zlitowała.
    O ile zakład, że i tak ją uśmiercić, a jego pozostawisz samego z krwawiącym sercem? Za dobrze cię znam i wiem, że happy endy nie leżą w twojej naturze. To zdecydowanie mamy wspólne ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. egoistką to nie jest na pewno, na pewno nie ;) już ja o to zadbałam :D
      czasem są sytuacje bez wyjścia. ten ich cały związek jest chyba właśnie taką sytuacją.
      A naprawiać nic nie musisz, bo w tym opowiadaniu od naprawiania jest Grzesiek i obiecuję, że nie zawiedzie :D
      a co do zakończenia to będę to powtarzać jak matrę: happy endy można rozumieć różnie i w każdym zakończeniu można znaleźć coś radosnego. Obiecuję,że i tu tak będzie :)
      dziekuję za komentarz, kochana :D Weny <3

      Usuń
  8. Czy Ty przypadkiem nie obiecałaś mi, że to naprawisz?
    Złapłam teraz takiego doła, że nie wiem, co powiedzieć.
    Grzesiek, dobrze, że on jest, ale już mi nie pomaga.
    Bo jest źe, cholernie źle.
    Rozumiem Maję i jej nie rozumiem.
    Bartek...nie mogę o nim, za bardzo boli.
    Ten moment, kiedy dał jej pierścionek, jego słowa, to było takie... wiem, że piękne to złe słowo, ale nic mi nie przychodzi do głowy.
    Oj, ja by, z Tobą chętnie pogadała, ale nie mam gg. Taka jestem nieżyciowa, jak mi to znajomi mówią. Ja to tylko mailami bym mogła pisać.
    Kocham Cię, wiesz? <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ale przeciez naprawię, tylko powoli i nie wszystko naraz :D będzie dobrze i będzie źle, ale równowagę zachowam :D
      jak chcesz to spoko, możesz pisać na maila, byle tylko pogadac z kimś o skokach itd. bo moje otoczenie nie rozumie mnie ani trochę :P
      mjtheneverland@op.pl - jakby co :)
      i tez Cie kocham <3

      Usuń
    2. Naskrobałam coś tam do Ciebie, ale nie mam pojęcia czy Ci do doszło. ;)

      Usuń
    3. nie sprawdzałam, ale sprawdzę zaraz ;) pewnie doszło :D

      Usuń
  9. Ojej, nie wierzę ;o ;c To nie może przecież tak być ;cc
    Biedny Bartek... Biedna Maja! ;/ Kurcze, nie wiem co napisać...
    Tak genialnie opisujesz to, co czują bohaterowie, że z każdym słowem płakałam coraz bardziej... Chyba z 10 razy czytałam w kółko fragment, w którym Bartek dawał Mai pierścionek. I idę czytać dalej...
    Proszę Cię, NIECH ONI BĘDĄ RAZEM!!!!!!

    Pozdrawiam i weny życzę kochana :* I nie katuj nas tak ;c

    Zapraszam wszystkich do mnie ;>
    good-bye-my-almost-lover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej. Bardzo fajny rozdział, tylko trochę smutny ;(
    Prawie się popłakałam. I wiedziałam, że Maja zerwie z nim, bo nie chce, by cierpieć. Z jednej strony ją rozumiem, a z drugiej nie. Wiem, że chce, by Bartek był szczęśliwy, ale czy ona nie rozumie, że to ona jest jego szczęściem. I że on ją straszliwie kocha. Ona też go darzy tym pięknym uczuciem. Więc dlaczego to skończyła. Przecież teraz będą cierpieć oboje.
    Co do Maćka, to za szybko się poddał. Powinien zaprzeć się i powiedzieć, że on się nigdzie nie rusza. Że chce być z nią do ostatnich jej dni. Ale rozumiem, że jej słowa go zraniły i w tamtym momencie nie myślał racjonalnie.
    Mam nadzieję, że jeszcze do siebie wrócą. Szkoda tego, co ich łączyło, bo było to przepiękne.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Życzę weny. Ściskam, Maarit :*

    love-of-accident.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam twoje opowiadanie już od jakiegoś czasu i wiesz co? Poprostu nie wiem co mam napisać. Wybrałaś sobie trudny, wręcz beznadziejny temat. Śmierć to dziedzina , którą w ogóle trudno jakoś ogarnąć, zrozumieć. A u ciebie? Pokazujesz to wszystko w sposób , który nie odbiera bohaterom szczęścia , przynajmniej tej maleńkiej i złudnej odrobiny.
    No i Bartek? Przecież to anioł chodzący. Tylko czemu się wyprowadził... Liczyłam, że zostanie nawet wbrew woli Majki.
    Na boku, mimo tego całego trudu życia o jakim tu piszesz- Grzesiek jest boski ^^
    To co wyprawiał u jubilera rządzi.
    PROSZĘ ( tzn przyłączam się do powyższych próśb) DAJ BARTKOWI i MAJI CHOĆ
    CHWILKĘ SZCZĘŚCIA.
    A cuda się zdarzają???
    Piszesz genialnie:)))
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak sie kogoś kocha to pozwala mu się odejść. Albo odchodzi się, jeśli ta osoba tego chce. Ja tak właśnie rozumiem miłość :)
      cuda się zdarzają i tutaj tez się zdarzy, ale to później i mam nadzieję, że ten cud zrozumiecie :D
      Co do petycji, to przecież nie jestem aż tak okrutna. Chwile szczęścia będą. To przecież jeszcze nie koniec ;)
      dziękuję Ci baaardzo, trzymaj się <3

      Usuń
  12. Nie ułatwiasz im życia, wiesz? :D
    Ale to dobrze, coś się dzieje, jest za co się na ciebie denerwować.
    Są emocje, przede wszystkim, a to tygryski lubią najbardziej.
    Jednakże, jak chyba wszyscy tutaj, trzymam za Maję i Bartka kciuki i wierzę, że mogą przez to przejść razem. Bo się kochają, a jak jest miłość, wszystko inne schodzi na drugi plan, a nawet najstraszniejsze rzeczy nie są aż tak bardzo straszne, gdy ma się przy sobie tą drugą osobę, która jest dla ciebie ważniejsza od wszystkiego innego.
    Plus genialny wątek Grzegorza - dobrego przyjaciela. Wie, kiedy pytać, a kiedy dać trochę przestrzeni. Taki przyjaciel to skarb i Bartek ma szczęście, że go ma :)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dlaczego miałabym ułatwiać? moje opowiadanie to theatrum mundi, w którym rządzę ja, a w prawdziwym świecie też nie ma ułatwien ^^
      Grzesiu jest moim małym oczkiem w głowie w tym opowiadaniu. Kocham chłopaka <3
      dziękuję bardzo za komentarz, ściskam :*

      Usuń
  13. haha, no i prawidłowo. Im mają trudniej, tym jest ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaczęłam płakać podczas fragmentu z pierścionkiem, przez ten krótki moment przemyśleń Bartka już prawie się ogarnęłam, a wtedy on dotarł pod drzwi Grześka i na tym się moje ogarnianie skończyło...
    Powiem szczerze, że w jakiś sposób rozumiem Maję. Myślę, że jej zdaniem tak będzie lepiej, ponieważ Bartek będzie miał czas na to by pogodzić się z jej śmiercią i zacząć żyć na nowo, nie rozumie jednak, że do śmierci nie da się przygotować, nie da się z tym pogodzić, nawet gdy upływa mnóstwo czasu. Maja nie rozumie też, chociaż myślę że mimo wszystko zdaje sobie z tego sprawę, że Kusy ją kocha i chce być przy niej mimo wszystko, bo to właśnie jest miłość. On chce ją wspierać, chce być przy niej... Podziwiam Bartka, że podjął taką właśnie decyzję, że wyszedł, że zostawił ją samą, bo to nie łatwe zostawić kogoś kogo się kocha, jednak on zrobił to czego chciała, w tym momencie dla niego ważniejsza była Maja niż jego uczucia. A Grzesiek... cóż, skarb nie przyjaciel.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, bardzo dziękuje ;) jesteś cudowna :D
      wciąż mam nadzieje, ze wrócisz do pisania i dodasz nowy rozdział, na który ja przybiegnę z ochotą, możesz mi wierzyć :D
      aha,jeszcze jedno! genialny avatar :D klata Welliego rządzi *_*

      Usuń
    2. jej, dziękuję ;) bardzo miło czyta się takie słowa :)

      Usuń