Sierpień przemknął w
mgnieniu oka i zaczął się wrzesień – zimny, wietrzny i
deszczowy. Bartek starał się pokonać drogę ze swojego bloku do
samochodu Grześka jak najszybciej mógł i faktycznie zajęło mu to
tylko paręnaście sekund, a jednak wystarczyło, by przemókł
niemalże do suchej nitki.
-Co za pogoda – jęknął,
pośpiesznie zamykając za sobą drzwi i przeczesując palcami mokre
włosy. Grzesiek odchylił się w bok, gdy kropelki wody poleciały
na jego kurtkę i zapalił silnik, błyskawicznie wyjeżdżając z
parkingu.
-Pomyśl o czekającym nas
treningu – mruknął optymistycznie, na co Kusy tylko ponownie
jęknął i oparł się ciężko łokciem o szybę.
Grzesiek był dzisiaj
wyjątkowo małomówny, ale Kłusek wziął to na karb fatalnej
pogody, która zmusiła go do maksymalnego skoncentrowania się na
prowadzeniu samochodu. Miał wielką ochotę o czymś z nim
porozmawiać, ale powstrzymał się, by go nie rozpraszać. I
dopiero, gdy wjechali na parking przy Wielkiej Krokwi i Miętus
zgasił silnik, Bartek zagaił:
-Grzesiek?
-No?
Wysiedli, wystawiając się
na ulewny deszcz i prawie biegiem pokonali odległość, dzielącą
ich od skoczni. Gdy już znaleźli się w bezpiecznym i suchym
wnętrzu domku dla skoczków, gdzie nie było jeszcze nikogo prócz
Murańki i Kubackiego, Kusy podjął:
-Chcę coś zrobić w
przyszłym tygodniu. Pomożesz mi?
Grzesiek, który właśnie
zaczął szukać swojego kombinezonu, wśród kilkunastu sztuk,
leżących na ławce, podniósł głowę i spojrzał na kumpla z
zainteresowaniem.
-To jakaś tajemnica? -
spytał, uśmiechając się lekko kpiąco. Bartek przewrócił oczami
i najdyskretniej jak umiał wskazał ruchem głowy na stojących w
pobliżu skoczków. Wprawdzie zarówno Klimek, jak i Dawid nie
patrzyli w ich stronę, tylko sami o czymś rozmawiali, ale mimo to
Kusy wolał nie rozpowiadać o swoich planach na prawo i lewo.
Grzesiek rzucił okiem w kierunku chłopaków i ponownie spojrzał na
Bartka.
-Czyli mi nie powiesz,
tak? - upewnił się, na co Kłusek tak sugestywnie poruszył
brwiami, że Miętus zaśmiał się – Dobra, dobra, już o nic nie
pytam. To kiedy mam wziąć udział w tym robieniu czegoś?
Bartek przez chwilę
milczał, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Minęła minuta albo
dwie i dopiero wtedy, jakby się ocknął.
-W piątek –
odpowiedział i wziął swój kombinezon, który podał mu Grzesiek.
A potem, mimo okropnej pogody, mimo perspektywy dwóch godzin
treningu w deszczu i w ogóle wszystkich problemów, jakie codziennie
spadały mu na głowę, uśmiechnął się pod nosem.
Już nie mógł doczekać
się piątku.
Siedziała na łóżku,
wyłamując sobie palce. Znowu myślała o tym samym, znowu biła się
z myślami, znowu robiła sobie w głowie listę wszystkich za i
przeciw.
Bała się, okropnie się
bała. Ale musiała odnaleźć w sobie tę odwagę, tę siłę, by
tego dokonać.
Dla niego.
Wrócił z zakupów w
wyśmienitym humorze, którego nie zepsuł mu nawet wciąż rzęsiście
padający deszcz i długa wędrówka na piąte piętro, z
obciążeniem, jakim były dwie wielkie torby z jedzeniem.
-Dzisiaj ja robię obiad –
oznajmił radośnie na powitanie, od razu przechodząc do kuchni i
kładąc ciężkie torby na blacie. Dopiero wtedy odwrócił się, by
znaleźć Maję, ale nie musiał nawet szukać, bo ona już stała w
drzwiach kuchni, opierając się o framugę – Zrobię cokolwiek,
powiedz tylko na co masz ochotę.
Poruszyła się tak
szybko, że odniósł wrażenie, iż w jednej chwili wciąż stała w
drzwiach, a w następnej była już tuż przed nim. Zacisnęła palce
na jego przemoczonej koszulce i przyciągnęła go mocno do siebie.
Ich twarze podzieliły milimetry, a kiedy spojrzał jej w oczy,
ujrzał dziwne zdecydowanie w tych orzechowych tęczówkach.
-Na Ciebie – szepnęła,
nachylając się i przygryzając delikatnie zębami jego dolną
wargę. A potem, zanim jej słowa zdążyły do niego dotrzeć i
wprawić go w zdumienie, ona już go całowała, tak jak jeszcze
chyba nigdy, tak, że cały świat zawirował, a jego serce oszalało…
Zawiesiła mu ręce na szyi, a on objął ją mocno, przyciągając
ją do siebie z taką zachłannością, że jej stopy oderwały się
od podłogi i zawisły paręnaście centymetrów nad ziemią.
-Maju … - wyszeptał,
kompletnie oszołomiony, gdy oderwała się od niego na chwilę i
teraz patrzyła na niego z ogniem w oczach.
-Weź mnie, Bartek –
mruknęła, prosto w jego rozchylone wargi - Teraz, zaraz.
Nie musiała mu tego dwa
razy powtarzać. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni,
zapominając o obiedzie, o całym Bożym świecie i poddając się
tej jednej chwili, pełnej namiętności i magii, poddając się Jej.
Jego Mai, jedynej dziewczynie, która potrafiła tak bardzo zawrócić
mu w głowie, jedynej dziewczynie, która tak bardzo na niego
działała.
Dziewczynie, którą
kochał całym sobą.
Oddech wciąż jeszcze
miał przyśpieszony, gdy objął ją ciasno ramionami i wyszeptał
jej prosto do ucha:
-Kocham Cię.
Poczuł jej ciepłą dłoń
przesuwającą się powoli po jego torsie. Każdy jej dotyk wywoływał
u niego falę dreszczy. Przymknął oczy, wtulając twarz w jej
miękkie włosy. Najchętniej zachowałby tę chwilę na zawsze i
nigdy nie pozwoliłby jej się skończyć.
-Ja też Cię kocham,
Bartuś – usłyszał po chwili. Jej ciepły oddech połaskotał mu
szyję, a palce, gładzące jego brzuch nagle znieruchomiały –
Bardzo, bardzo Cię kocham. Nigdy o tym nie zapominaj, słyszysz?
Nigdy.
-Nie zapomnę – obiecał.
Ale znowu poczuł, że coś
jest nie tak. Tak samo jak poczuł to wcześniej, gdy tak nagle do
niego podeszła i zaczęła go całować, gdy tak nagle wybuchnęła
niepohamowaną namiętnością, co nigdy wcześniej jej się nie
zdarzało. Teraz też usłyszał w jej głosie lekką desperację,
jakby bała się, że nie wyrazi się dość jasno, że on nie
zrozumie całego sensu tego, co chciała mu powiedzieć, że nie
dotrą do niego jej słowa. Uniosła głowę i spojrzała na niego
bardzo dziwnie. Jej oczy lśniły, gdy wyszeptała:
-Zawsze będę twoją i
tylko twoją Mają. Bez względu na wszystko, co się stanie.
Powiedz, że o tym wiesz. Powiedz, że zawsze będziesz o tym
pamiętać.
Powoli uniósł się na
łokciu, by lepiej widzieć jej twarz. Objął spojrzeniem jej
zaróżowione policzki, lekko drżące wargi i zatrzymał się na
oczach. Przez chwilę milczał, próbując coś z nich wyczytać, ale
widział tylko ogień wyczekiwania i to samo zdecydowanie, co
przedtem. Wyciągnął rękę i dotknął jej policzka. Zadrżała.
-Oczywiście, że zawsze
będziesz moja – powiedział w końcu cicho, wciąż wpatrując się
uważnie w jej orzechowe tęczówki – Tak jak ja zawsze będę
Twój. Zawsze, Maju. Na zawsze. Wierzysz mi?
Pokiwała głową, a z jej
delikatnie rozchylonych warg wydostało się ciche westchnięcie,
jakby wyraz uspokojenia i ulgi. Chciał zapytać, czy wszystko w
porządku, ale Maja ponownie przylgnęła do jego piersi, wtulając
się mocno w jego ciało. Nie pozostało mu więc nic innego jak
położyć się i objąć ją znów ramionami. Przez następną
godzinę leżeli, milcząc, a on wsłuchiwał się w spokojne,
rytmiczne bicie jej serca, podczas gdy w jego sercu panował
niepokój.
Starał się uspokoić
samego siebie.
Ale czuł, podskórnie
czuł, że coś jest nie tak.
Jak szaleć to szaleć, pomyślała, po czym dodała nowy rozdział i tutaj.
Jutro wyjeżdżam, nie ma mnie do czwartku i zamierzałam dopiero wtedy tu coś wrzucić, ale okej, podręczę Was i dodam dziś :D cieszycie się bardzo, co? :P
A co do samej treści to nie martwcie się tą ilością słodyczy. Po takim miodzie czeka nas prawdziwa łyżka dziegciu - już niedługo ;)
Kocham Was baaardzo, wiecie? <33
Ja też Cię kocham i będę Cię od teraz częściej dręczyć skoro to daje takie efekty.
OdpowiedzUsuńTen rozdział, choć tak krótki, był tak genialny i przesycony emocjami w każdym słowie, że wyć mi się chce. Jak ja Cię kurna uwielbiam.
I Grzesiu był. Micha mi się cieszy jak zwykle z tego powodu.
ojej, chyba znowu brakuje mi sensu, nie? Trudno.
Jedyna ważna informacja jaką powinnaś z tego wyczytać, to to, że jesteś genialna.
i wyczytałam. I pąsowieję, bo to przesada. Zwykła hiperbola.
Usuńale bardzo dziękuję, baaardzo, bardzo, bo to daje niezłą motywację :D
trzymaj się cieplutko ( a może raczej lepiej chłodno, bo nie wiem jak Ty, ale ja już mam dośc tych upałów) i pisz i publikuj, bo ja Cię dręczyć na pewno nie przestanę :)
P.S. Kiedyś tam gdzieś tam wyjaśnisz mi o co chodzi z tą matmą :D
Ja nie mam w zwyczaju przesadzać i tutaj też tego nie robię. Uwierz.
UsuńI upałów też mam dość. Ale byłam sekundę temu z psem na polu i wierz lub nie, wiaterek u mnie wieje i słońce się schowało.
To zaszalej sobie tam teraz, tylko nie zdradzaj Welliego, bo mu powiem, i w czwartek dodaj coś na oba koniecznie.
A ja może sprawię Ci niespodziankę.
I szlag mnie zaraz trafi z tą weryfikacją obrazkową.
u mnie padało i zanosi się na burzę, ale oby przeszło, bo ja mam nadzieję obejrzeć sobie dzisiaj meczyk :D
Usuńzdradzać Welliego? NIGDY! Przenigdy :D
Co do weryfikacji obrazkowej, to ja nawet nie wiedziałam, że jest włączona O_o już to naprawiam :D
Rozpłakałam się. Nie wiem czy dlatego, że ten rozdział był taki słodki, czy taki krótki :D
OdpowiedzUsuńEmocji nie brakuje, po prostu to opowiadanie jest genialne. Piosenka cały czas leci w tle, przez co lektura tego jest jeszcze przyjemniejsza. Brak mi słów, naprawdę. Nie wiem jak wytrzymam do czwartku ;c
Pozdrawiam i weny życzę :*
To jest zbyt piękne, żeby mogło być wieczne.
OdpowiedzUsuńStworzyłaś piękną pare, szkoda, że ich los jest już policzony :(
Bartek <3
Tak sobie to czytam, nadrabiam i wiesz co? Nie lubię Cię. I choć to jest opowieść o Mai i Kusym, to kiedy miałam chwilę pomiędzy rozdziałami przed oczami stawał mi Maciej i Olimpia, choć są tak różni od tych tu. Doświadczona Olimpia i wyjątkowo wredny i zarozumiały, pod jej wpływem topniejący Maciej. Te ich wszystkie zmagania, których było nie mało, poszukiwania i ten brutalny na wszystkie sposoby koniec. I mialam ich przed oczami, bo wiem, że tu będę przeżywać to samo, płakać w poduszkę, przeklinając Cię na wszystkie świętości.
OdpowiedzUsuńTo ty czytałaś Maćka i Olimpię? Oooo O_o
Usuńwybacz, nie myślałam o tym, że ta historia jest całkiem podobna do tamtej. Może nawet nie chciałam znów stwarzać czegoś smutnego i okrutnego, ale ... a co tam, jasne że chciałam. taka już moja natura ;>
Dziękuję za komentarz, chociaż powinnam się teoretycznie obrazić ^^ ale wierzę, że miałaś dobre intencje :P
Pozdrawiam :*
Czytałam! ;d Nie miałam na myśli tego, że jest podobna, bo jest prawdziwie różna. Tu nie mamy psychicznego ojca ścigającego nic nie winną Olimpię i mszczącego się na po uszy zakochanym Macieju, ale oni byli piękni i nic ich nie zastąpi. Przyznam Ci się tu, że nie przeczytałam epilogu, bo po pierwszym zdaniu mówiącym bodajże o wchodzącym na cmentarz Macieju skapitulowałam i rzuciłam się z płaczem na poduszkę i do tej pory tego nie przeczytałam - wiem, chore.
Usuńo Jezu - jestem prawdziwie poruszona :D
Usuńmam nadzieję, że kiedyś przeczytasz, bo starałam się mimo wszystko zakończyć to szcześliwie, pokazac, że mimo iż Olimpia umarła to Maciek ma kochanego synka, synka, dzięki któremu jego życie ma sens i nie skończyło się wraz z śmiercią Olimpii :) taki happy end mimo braku happy endu :D
ale ona mimo wszystko nie miała prawa umrzeć, nie po tym ile razem przeszli.I wiem, że to okrutne, ale chciałam aby Olimpia ocalała, mogli mieć więcej dzieci, prawda? Mogli!
Usuńmogli,mogli, ale wtedy byłabym ... nie tyle nieszczęśliwa, co niepełna, czułabym niedosyt i miałabym takie poczucie, że popsułam opowiadanie, z którego ostatecznie byłam całkiem zadowolona :)
Usuńmam nadzieję, że z tego też będę, ale tylko wtedy, gdy skończę je, tak jak już to sobie postanowiłam, mimo że wy pewnie zachwycone nie będziecie :)
ale my bylibyśmy szczęśliwi!
Usuńno wiem. To najważniejsze, ale czasem lubię zachować się egoistycznie i pomyśleć o swoim szczęściu ^^
UsuńEh, jesteś niedobra. I to kolejna cecha wspólna ^^ Ja też będę niedobra. Może nie na "Granicy", ale w kolejnych opowiadaniach. Zobaczysz ^^
OdpowiedzUsuńRozdział mimo wszystko bardzo mi się podobał. Fakt, był smutny, ale równie piękny. Przeraża mnie tylko świadomość, że tak niewiele czasu już im pozostało.
W końcu to już wrzesień.
Co takiego kombinuje Bartek? Strasznie mnie to interesuje. Bo skoro potrzebuje pomocy Grześka... No to będzie coś wielkiego. Tak czuję :D
I ta scena między nimi. Oj, to było coś pięknego. Tak, zdecydowanie umiesz opisywać emocje i uczucia. Tu ich wcale nie brakowało.
Pozdrawiam i życzę ci miłego wyjazdu ;)
co kombinuje okaże się w następnym. Obiecana łyżka dziegciu też w następnym. Ogólnie następny jest naprawdę fajny, tak nieskromnie mówiąc :D
Usuńdziękuję za komentarz, ściskam :*
Obiecałam, że kiedyś nadrobię i słowa dotrzymałam, bo pomyślałam sobie: "A co mi tam, i tak nie mam co robić, więc poczytam.".
OdpowiedzUsuńNo. I nie wiem, co powiedzieć.
Maja... Boże, jak ja jej wpółczuję. Taka młoda dziewczyna, mogłaby tyle osiągnąć, tyle przeżyć, tyle dokonać... a tu jedno, wielkie "bum!" przewraca jej życie do góry nogami i niszczy wszelakie plany na przyzłość.
To nie powinno mieć miejsca, a jednak ma. Najgorszy jet jednak fakt, że w prawdziwym życiu też są takie historie, inni też cierpią. Chwała, więc Ci za to, że zdecydowałaś się pisać na tak trudny temat, który jednakże może dotyczyć tak naprawdę każdego z nas, bo nie wiemy przecież, co nas czeka.
W sumie - na jej miejscu - zachowałabym się podobnie, zatajając prawdę przed światem, bo... to, że inni patrzyliby na mnie ze współczuciem byłoby dużo bardziej przytłaczające aniżeli to, iż choroba wkróce wygra, bo przecież możemy udawać, prawda? Stwarzać iluzję...
Bartek.. jemu również współczuję. Chłopak nareszcie chciał się ustatkować, zakochał się na zabój, a tu dostaje nagle informację: "Przepraszam, ja umieram". Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym była na jego miejscu, choć nie - zachowałabym się tak samo, przeklinając cały świat za to, że jest tak bardzo niesprawiedliwy. Dlaczego jedni mogą żyć w szczęściu, a innych spotykają tak okropne sytuacje? Dlaczego?...
Chyba nikt nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie, a tym bardziej ja nie potrafię, nie mówiąc już o głównych bohaterach, których przecież ta tragedia dotknęła osobiście.
Chociaż z drugiej strony... Oni są świadomi tego, że zotało im niewiele czasu, że razem nie przeżyją wiele, więc to uczucie jet jeszcze silniejsze, bo wzbogaca je właśnie ten fakt, iż jutro może być już za późno, iż ich wspólnego jutra może już nie być.
Według mnie, to opowiadanie skłania nas do głębszych refleksji na temat życia, śmierci i przemijającego czasu. Każdy z nas powinien się poważnie zastanowić, czy żyje tak, jakby to miały być jego ostatnie chwile, dni, miesiące, bo czasem tak nie jest i mówimy sobie, że "mamy jeszcze czas", a tak naprawdę możemy się mylić, a tym samym ranimy tych, których kochamy najbardziej.
Jedynym wesołym punktem jest postać Grzesia, który stwarza podporę dla Bartka. Mam wrażenie, że jest dla niego kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Kimś, kto zawsze mu pomoże, kimś, kto zawsze go wysłucha albo przypierdoli w pysk, by oprzytomniał.
Wracając do tego rozdziału, a nie, nie wracając, tylko przechodząc, bo przecież na jego temat nic jeszcze nie napisałam... No, więc przechodząc to tego rozdziału:
Coraz bardziej boję się o Maję... Czyżby chciała sama zakończyć tą swoją katorgę z chorobą? Czyżby była już zbyt słaba i zmęczona? A może rzuci Bartka, bo nie chce, by widział jej śmierć, która zbliża się do niej wielkimi krokami? Możliwości jest wiele, a ja po raz setny rozważam jej zachowanie i próbuję dojść do w miarę logicznego wniosku, ale nic innego nie nasuwa mi się na myśl.
Co kombinuje Bartek? Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że chce się oświadczyć Majce? Dobra, może być to całkiem nie to, ale jakoś takie to wszystko sprawia wrażenie.
Mam tylko nadzieję, że ona nie zrobi wcześniej niczego głupiego.
Reasumując:
Kocham Cię, a Ty wiesz o tym doskonale i - choć nie wiedziałam, że to jeszcze możliwe - moja miłość do Ciebie wzrosła wraz z TYM opowiadaniem. Niewiele jest bowiem osób, które potrafią pisać w TAKI SPOSÓB na TAKIE TEMATY.
Dobrze, zakończę może już swój nieskładny wywód, bo zdaję sobie sprawę z długości tego czegoś.
Kocham Cię i pozdrawiam serdecznie! ;*
Weny, kochana! :*
dorwsłam się do komputera w tym całym Wrocławiu i dobrze, że tak się stało bo twój komentarz mogę zaliczyć do kategorii ,,You made my day" :D nawet jeśli właśnie idę spać :P
Usuńa więc długość jest rzeczywiście imponująca i chyba ktoś tu próbuje pobić mój rekord ^^ w każdym razie dziękuję, za każde słowo, a przede wszystkim za fakt, że zechciałaś poświęcić na przeczytanie tego opowiadania swój czas, podczas gdy mogłaś przecież pisać swoje perełki :D
co do Twoich przypuszczeń, to powiem tylko jedno - jestem przerażona.
i tyle, nie zamierzam się znowu wygadać :P
także dziękuję Ci baaaardzo, także Cię kocham i czekam na nowościu u Ciebie <3
Ależ nie ma za co. :) Czytanie tego opowiadania to czysta przyjemność, kochana.
UsuńDlaczego moje przypuszczenia są przerażające? No dobra, może trochę, ale no... Co ja mam poradzić, skoro najchętniej wszystkich bym po kolei uśmiercała? No dobra, prawie, bo Andusia i Sophie bym zostawiła w szczęściu ^^
Z nowośści typu "wkrótce" możesz podziewać się u Wojtusia :)
przerażające nie dlatego, że są przerażające, tylko są zaskakująco ... hm ... nieważne. Naprawdę nieważne, ja i tak mam za długi język :D
UsuńCo do Wojtka to jak tylko dorwę się znów do komputera na dłużej, a Ty dodasz, na pewno przylecę :D
Hej. Wspaniały rozdział, zresztą jak każdy.
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe, że Bartek i Maja się tak kochają. Dobrze, że dziewczyna ma kogoś takiego u swego boku. Kogoś, kto będzie ją wspierał w trudnych chwilach. Kto wie, może nawet pomoże jej wygrać z chorobą. Bardzo bym tego chciała.
Jestem bardzo ciekawa, co takiego kombinuje Bartek. Co to za tajemnica. Szykuje się chyba coś dużego :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Uwielbiam Twoje opowiadanie, jest takie szczere i pełne emocji. Jesteś niesamowita.
Życzę dużo weny. Ściskam, Maarit :*
love-of-accident.blogspot.com
Przeczytałam dawno, komentuję dziś. Net ostatnio z trudem współpracuje, takze tego.
OdpowiedzUsuńOjej ojej, co to za tajemnicy w tym rozdziale sie narodziły. Tajemniczy Bartek, jeszcze bardziej tajemnicza Maja. Coś czuję, że najbliższe rozdziały będą obfitować w nawroty akcji i niespodzianki, mam tylko nadzieję, że te miłe niespodzianki.
Kilka słów o Bartku... To jest niesamowite, jak on się zmienia, jak dojrzewa. Az jestem dumna, ze z takiego hulaj duszo, wyrósł tak odpowiedzialny i porządny facet. Maja w tej sytuacji, w jakiej się teraz znajduje, nie mogłaby trafić na lepszego faceta. Cieszę się, że ich drogi się skrzyżowały <3
xoxo
Nadrobiła wszystkie!
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażaniem Twojego talentu.
Historia Mai i Bartka, szczęście, którego koniec jest bliski. Wielka miłość. To wszystko tworzy uroczy i piękny, a zarazem kruchy i nietrwały nastrój. Oboje się od siebie uczą.
Z wyrazami uznania i składanymi pokłonami.
BS
http://back--to-normal.blogspot.com/