czwartek, 4 lipca 2013

Trzeci, który jest jedną chwilą wyrwaną z rzeczywistości.

Przez następny tydzień Bartek nie miał zielonego pojęcia, co się z nim dzieje.
Na początku starał się ignorować dziwne stany, jakich doświadczał, zapomnieć o tamtej kelnerce i wrócić do normalnego życia. Nawet poszedł na randkę. Nawet został do rana. Ale co z tego, skoro potem wracał do domu, myśląc już tylko o prysznicu? Znów czuł do siebie odrazę, chciał już zmyć z siebie wszystkie wspomnienia tej nocy i nie wracać więcej do niej myślami.
Miał już dość takiego życia. Wcale nie chciał tych wszystkich kobiet. Nie chciał tego budzenia się obok obcej dziewczyny, której imienia nie znał. Chciał mieć normalny związek. Chciał kochać. Chciał budzić się i móc przytulić do ukochanej. Czy naprawdę prosił o aż tak wiele?
A potem jego myśli wypełniała już tylko tamta brunetka. Myślał o niej. O jej oczach, ciemnych i głębokich. Przypominał sobie, jak zapatrzyła się na niego, jak on zapatrzył się na nią i świat na jedną chwilę zupełnie przestał istnieć. I nie chodziło o jej wygląd. Jasne, była ładna i zgrabna, zauważył to, ale dostrzegał w niej więcej, dużo więcej. Pierwszy raz spotkał dziewczynę, z którą miał ochotę nie tylko pójść do łóżka, ale którą chciał poznać. Porozmawiać z nią. Zrobić dla niej miejsce w swoim życiu.
Nie znał jej.
Ale bardzo pragnął to zmienić.


Maja spojrzała na zegarek. Jeszcze dwie godziny i koniec pracy. Miała wielkie szczęście, że dzisiaj pracowała na poranną zmianę, bowiem przedpołudnie było bardzo wietrzne, co w jakiś sposób niwelowało wysoką temperaturę. Jednak słońce powoli przebijało się przez chmury i wszystko wskazywało na to, że reszta dzisiejszego dnia będzie tak samo upalna i dająca w kość, co ostatnie kilkanaście dni.
Była wczoraj u lekarza. Powiedział, żeby się nie przemęczała. Uśmiechnął się do niej. Podziękowała i wróciła do domu jak najszybciej, żeby już nie musieć na niego patrzeć, żeby już nie musieć widzieć tego jego spojrzenia.
Nie chciała jego żalu i litości. Bo wiedziała, że i tak nie są szczere. Nie ze strony lekarza, który może i nawet codziennie wydawał wyrok śmierci na swoich pacjentów. Na pewno już dawno przestał ich żałować.
Wytarła szklankę i odstawiła ją na miejsce. Lubiła porządek. Dawał jej poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Przesunęła ścierką po blacie i usłyszała dźwięk dzwoneczka.
Drzwi otworzyły się na całą szerokość, pod wpływem gwałtownego podmuchu wiatru. Wchodzący do kawiarni klient ledwo zdołał je złapać i powstrzymać przed uderzeniem o ścianę.
Maja uniosła wzrok.
I serce w niej zamarło.
To był on. Kolega Grześka, chłopak z turkusowymi oczami. Spojrzał prosto na nią, ledwo zamknęły się za nim drzwi, a kiedy ruszył w jej stronę zdecydowanym krokiem, ogarnęło ją dziwne przeczucie, że wcale nie przyszedł tutaj na kawę.
Starała się zachować spokój, a jednak im bliżej niej był, tym bardziej jej drżały dłonie i serce podchodziło jej do gardła. Przełknęła ślinę, próbując wziąć się w karby.
Kiedy w końcu stanął tuż przed nią, nie powiedział nic. Milczał przez chwilę, wpatrując się nie w nią, ale ponad jej ramieniem, na wywieszoną na ścianie tablicę ze spisem napojów i potraw. Maja czekała cierpliwie na jakąś jego reakcję, a serce dudniło jej tak mocno, że czuła to bicie aż w uszach. Po upływie jakichś dwóch, trzech minut nie wytrzymała.
-Hej – odezwała się, starając się zapanować nad drżeniem głosu – To co ostatnio?
Udało się, ściągnęła na siebie jego uwagę. Opuścił powoli wzrok i spojrzał na nią. Spojrzał jej prosto w oczy, a ona zatonęła w tym bezkresnym oceanie turkusu. To było wręcz nieprawdopodobne. Nigdy w życiu nie spotkała nikogo o takim kolorze tęczówek. Nigdy.
Nie zdążyła jeszcze porządnie dojść do siebie po tym kontakcie wzrokowym, kiedy chłopak nieoczekiwanie rzucił:
-Umów się ze mną.
W pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała. Wszystko w niej zamarło z zaskoczenia i lekkiego strachu. Była to ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała. Nic więc dziwnego, że zamiast odpowiedzieć, zapytała tylko, jak ostatnia idiotka:
-Co?
Uśmiechnął się delikatnie, wyraźnie chcąc dodać jej odwagi, a turkusowe oczy zalśniły. Maja znowu poczuła, że jej serce przyśpiesza. To wszystko było tak gwałtowne, tak zaskakujące, tak zupełnie niezależne od niej, że nie była w stanie tego pojąć. Jej organizm nagle przestał ją słuchać i robił co chciał.
Jej serce głupiało pod wpływem jednego jego spojrzenia.
-Umów się ze mną – powtórzył spokojnie. Nie wyglądał na zaskoczonego jej zachowaniem.
I prawdę mówiąc, wcale nie był. Miał już dość do czynienia z kobietami, z różnymi kobietami i znał na pamięć ich wszystkie reakcje na zaproszenie na randkę. A jednak z taką reakcją spotykał się bardzo rzadko. Podobało mu się, że ta dziewczyna tak zareagowała.
Podobała mu się ona.
-Jestem Bartek – rzucił, wyciągając w jej stronę rękę. Wahała się chwilę, ale w końcu uścisnęła ją i mruknęła:
-Maja.
-Miło mi cię poznać, Maju – odpowiedział miękko, tak miękko, że całe jej ciało przeszył dreszcz. Spodobał jej się dźwięk jego głosu, spodobało jej się brzmienie własnego imienia w jego ustach. Tak inaczej niż zawsze. Tak wyjątkowo.
Tak cudownie.
I sama później nie wiedziała, co najbardziej zadecydowało - sposób w jaki wymówił jej imię, jego delikatny uśmiech czy może te zniewalające, turkusowe oczy – ale po chwili usłyszała własny głos, mówiący:
-Zgoda.


Nie spóźniła się. Przyszła wręcz przed czasem, a wyglądała prześlicznie w zwiewnej, niebieskiej sukience i rozpuszczonych włosach. W dodatku obdarzyła go uśmiechem, od którego zrobiło mu się ciepło na sercu. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakaś dziewczyna wywołała u niego tak gwałtowną reakcję samym uśmiechem.
Nigdy, pomyślał w końcu. Wypłynął na nieznane wody, ale nie czuł strachu, tylko lekki dreszczyk ekscytacji.
Wybrali się na spacer. Krupówki były dziś zatłoczone jeszcze bardziej niż zwykle, a bezpośredniej przyczyny należało niewątpliwie doszukiwać się w ciepłej, słonecznej pogodzie. Co chwila słychać było czyjś krzyk bądź śmiech, ludzie nadciągali z każdej strony i Bartek już dwa razy zderzył się z jakimś dzieciakiem, a jednak, mając obok siebie Maję, czuł się tak, jakby byli tutaj tylko we dwoje.
Rozmawiał z nią. Dowiedział się, że mieszka na osiedlu Nowe Krzeptówki, gdzie wynajmuje małe mieszkanie. Dowiedział się, że zdawała w tym roku maturę, ale zbyła wzruszeniem ramion jego pytanie o studia. Kiedy zapytał o rodzinę, mruknęła tylko, że wychowała się w Domu Dziecka i nie zareagowała w żaden sposób na jego krótkie przykro mi. I nie dziwił jej się. Sam zawsze gardził takimi wymuszonymi wyrazami współczucia. Ominął więc drażliwe tematy i pozwolił, by rozmowa potoczyła się lekkim torem. Okazało się to dobrym pomysłem, bo dzięki temu Maja rozchmurzyła się i zaczęła nawet żartować.
-Przepytujesz mnie, jakbyś zbierał materiały do mojej biografii – mruknęła z uśmiechem. Bartek też się uśmiechnął, gdy odparł:
-Zastanawiam się tylko jakie skrywasz tajemnice.
-Skąd pomysł, że mam jakieś tajemnice?
-Każdy je ma.
Zmierzyła go spojrzeniem.
-W takim razie ty też – stwierdziła po chwili.
-Sprytne, ale nie wyciągniesz ich ze mnie tak łatwo.
-Pewnie coś żałosnego, jak spanie z ukochanym misiem czy coś w tym stylu.
Bartek zaśmiał się, a jego turkusowe oczy zalśniły.
-No proszę, rozgryzłaś mnie. Przy okazji, on nazywa się Tuptuś i nie lubi jak ludzie się z niego śmieją. Ja też nie.
-Tuptuś? To brzmi jak imię dla królika.
-Miałem 5 lat. Wydawało mi się, że to takie cool.
-Teraz wymyśliłbyś coś lepszego?
-Teraz mam chyba znacznie lepszy gust – odpowiedział, posyłając jej długie, przenikliwe spojrzenie. Zadrżała. Boże, te jego oczy. Miała wrażenie, że patrzy nimi dosłownie wszędzie. Na każdy skrawek jej ciała. Dostrzega każdy jej gest, każdy ruch, każdy przeszywający ją dreszcz. Że dobrze wie jak na nią działa.
I rzeczywiście wiedział. A sposób, w jaki ona na to wszystko reagowała niesamowicie mu się podobał. Dzięki temu mógł mieć pewność, że mimo iż trzymała go na dystans, to jednak on nie był jej tak całkiem obojętny.
Przeszli całe Krupówki i ruszyli w drogę powrotną, a kiedy docierali do miejsca, w którym wcześniej się spotkali, było już ciemno i wiał chłodny wiatr.
Maja zadrżała, a gdy zerknął na nią dostrzegł gęsią skórkę na jej nagich ramionach.
-Zimno ci? – spytał. Skinęła głową, zaś Bartek – a nie zdarzyło mu się to chyba jeszcze nigdy - pożałował, że nie ma marynarki, którą mógłby teraz zdjąć i zarzucić jej na ramiona.
-Późno już – mruknęła po chwili milczenia, spoglądając na zegarek. Bartek zrobił to samo; wskazywał dziewiątą dwadzieścia dwa – Na mnie już pora.
-Odprowadzić cię do domu? – spytał odruchowo. Maja posłała mu zagadkowe spojrzenie, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie dzięki. Myślę, że trafię sama.
Tego się nie spodziewał. Pierwszy raz w życiu spotkał się z taką odpowiedzią, pierwszy raz w życiu jakaś dziewczyna tak wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie ma na co liczyć. Nie ma odprowadzania do domu. Nie ma wpuszczania go do środka. A już na pewno nie do łóżka.
Czy mu się to spodobało? O dziwo, tak. Poczuł do niej jeszcze większy pociąg i szacunek. Jeszcze bardziej go zaintrygowała.
-Więc … - zaczął, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Nigdy tak nie kończył randek, nie miał więc pojęcia, jak powinien się zachować. Zlustrował spojrzeniem jej twarz, jej ciemne oczy, lekko zaróżowione policzki, blade wargi i poczuł, że ma ochotę przynajmniej ją pocałować. Jednak coś w jej postawie i wyrazie twarzy powiedziało mu, że to nie jest dobry pomysł.
-Dziękuję za wieczór, Bartek – powiedziała, uśmiechając się samymi kącikami warg – Było naprawdę fajnie.
Skinął głową, a wtedy ona postąpiła krok w jego stronę. Podeszła bliżej. Stanęła na palcach. I pocałowała go w policzek.
Wszystko to trwało ułamek sekundy. W jego pamięci zapisało się na wieczność.
Nim się odsunęła, spojrzała mu prosto w oczy. Jego spojrzenie zadało pytanie, którego nie były w stanie wypowiedzieć usta. A ona zrozumiała.
-Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać – rzuciła.
Ostatni uśmiech. Ostatnie spojrzenie. A potem niebieska sukienka zafalowała przyjemnie, gdy Maja odwróciła się na pięcie.
I już po chwili jej nie było.


Wracał do domu, lekko przytępiony. Wiele razy dotknął policzka, na którym ona zostawiła niewidzialny ślad swoich ust.
Poświęcił parę minut na zastanowienie się, jak te usta smakują.
Gdy dotarł do domu, skierował się prosto do kuchni, bo nagle zachciało mu się pić. Przekroczył jej próg i stanął jak wryty na widok Grześka, siedzącego przy stole.
-Cześć stary – przywitał się Miętus, posyłając mu szeroki uśmiech znad kubka z kawą, który trzymał w dłoniach. Bartek nie odpowiedział na powitanie, chyba że za odpowiedź można uznać wysoko uniesioną brew i pytające spojrzenie. Rozejrzał się po kuchni i dostrzegł swoją mamę, która stała, opierając się plecami o blat. Też trzymała w dłoniach kawę, a na jej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, gdy zapytała:
-Randka udana?
Kolejna anormalna rzecz. Matka nigdy nie pytała o jego randki, a Bartek podejrzewał, że po prostu nie chciała dostarczać sobie powodów do zmartwień. Zawsze ostentacyjnie ignorowała jego kolejne wyjścia, niewracanie na noc i pojawianie się dopiero nad ranem, nawet jeśli tego samego dnia miał trening.
Można powiedzieć, że właśnie za to tak bardzo ją kochał.
-W porządku – mruknął tylko, po czym ruszył w stronę lodówki, otworzył ją i wyciągnął z niej butelkę wody. Zaraz potem wyprostował się i przyłapał Grześka i matkę na wymienieniu między sobą znaczących spojrzeń.
-Możecie porozumiewać się w bardziej werbalny sposób? – spytał lekko wkurzony i opadł na krzesło naprzeciwko Miętusa – Albo może od razu wtajemniczcie mnie w swoją rozmowę, oszczędzicie sobie czasu i fatygi.
-No wiesz … - zaczął powoli Grzesiek, z bardzo niewinnym wyrazem twarzy – Postanowiłem odwiedzić sobie mamę mojego najlepszego kumpla – Bartek zrobił minę co najmniej sceptyczną – Zaczekać aż on sam wróci z randki … i zapytać o wrażenia.
-A tak naprawdę – wtrąciła się pani Kłusek, odstawiając kawę na blat i krzyżując ramiona na piersiach – Grzesiek w jakiś sposób domyślił się, że wrócisz dzisiaj, a nie dopiero jutro rano. Przyznam szczerze, nie wierzyłam, ale … - na jej twarzy malowało się zaskoczenie zmieszane z podziwem. A potem, nim Bartek zdążył pomodlić się, by nie przyszło jej do głowy o to pytać, oczywiście, zapytała: - Co to za dziewczyna, Bartek?
Maja była pierwszą dziewczyną, która zainteresowała jego matkę. A więc teraz mógł być już całkowicie pewny, że coś w jego życiu zaczyna się zmieniać.
-Nie chcę o niej rozmawiać, okej? – mruknął, pragnąc uciec od tego tematu – Ja naprawdę … nie chciałbym tego spieprzyć.
Powiedział prawdę. I chyba w pokrętny sposób przyznał, że mu zależy.
A to wyraźnie przerosło możliwości jego matki.
-Po prostu nie zrób jakiegoś głupstwa, dobrze? – poprosiła, po czym zabrała swoją kawę i wyszła z kuchni. Kiedy zostali sami, Bartek spojrzał ze złością na Grześka.
-Od kiedy to wsypujesz mnie przed moją własną matką, co? – warknął. Miętus wciąż nie porzucał tej swojej niewinnej miny, co Kłuska zaczęło powoli doprowadzać do szału. W dodatku teraz tylko podniósł kubek do ust i spokojnie, wręcz flegmatycznie upił łyk kawy. Bartek z trudem opanował się, by mu tego kubka nie wytrącić z ręki.
-Jesteś zakochany czy nie? – zapytał po chwili Grzesiek, a minę miał już całkowicie poważną. Kusy odchrząknął, czując się nagle niezręcznie.
-Nie – odpowiedział, a jego głos zabrzmiał pewnie.
-Ale?
Wzruszył ramieniem.
-Daj mi czas, Grzesiek – mruknął, odchylając się na krześle – To dla mnie nowa sytuacja, okej? I już mówiłem, nie chcę tego spieprzyć.
Zamilkł, z wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeń. Grzesiek przyjrzał mu się uważnie i dostrzegł dziwną nostalgię w jego oczach.
Zaskoczyło go to. Zrozumiał, że może i rzeczywiście jeszcze nie ma do czynienia z zakochanym Kłuskiem, ale z pewnością już wszystko zmierza w tym kierunku. A ponieważ zakochany Kłusek naturalnie w przyrodzie nie występował, nic więc dziwnego, że Grześka zafascynowało to zjawisko.
I chciał przyglądać się jego rozwojowi.


Nie wiem, dlaczego znów kończę przemyśleniami Grześka. Może lepiej jest pokazać to wszystko z perspektywy osoby trzeciej. A może po prostu ja tak kocham Miętusa :D
Trzymajcie za mnie kciuki, kochane, bo zawiesiłam się po piątym rozdziale i zaiste nie wiem, co się ma dziać dalej ^^ 
Improwizacja, forever <3


10 komentarzy:

  1. Uhu, jesteś moim natchnieniem, serio. Po przeczytaniu tego rozdziału naszła mnie taka ochota na pisanie jak nigdy, a tu klops, bo przede mną jeszcze kilkadziesiąt zdjęć, które obiecałam do jutra wysłać. Ej, ale i tak coś napiszę, a jak wena ucieknie to wrócę tu do ciebie, o!
    Więc to tak się sprawy mają! W sumie nie spodziewałam się, że dziewczyna tak łatwo zgodzi się na randkę. Jednak bezpośredniość jest cool! Nie ma co uśmiałam się, wyobrażając sobie ta scenkę, gdy Kusy wtarga do środka, dopada lady i prosi o spotkanie :D No po prostu padłam. Może on jest jakimś hipnotyzerem z tymi swoimi niezwykłymi oczami, hę? xD A jak tak to biedna ta nasza Maja. Wpadła w sidła magi :P
    Bartek może i nie jest zakochany, ale podobnie jak Grześkowi wydaje mi się, że jest na dobrej drodze do tego. W ogóle to ich spotkanie wypadło bardzo uroczo ^^ Masz dryg do opisywania podobnych scen. I aż się boję pomyśleć, co będzie dalej. Zakochają się w sobie i co? Zakończysz to? Uśmiercisz Maję i zostawisz Bartka samego? Ja się tak nie bawię, noo! Już tak zrobiłaś z Maćkiem, więc weeeźź... Niech wynajdą jakiś cudowny lek i ciul! Inaczej cię znajdę albo naślę zaprzyjaźnionego seryjnego mordercę i zobaczysz, no!
    Dobra, kończę bo mam jeszcze kilka rozdziałów do przeczytania (w tym u ciebie!) no i wracam do znęcania się nad zdjęciami, bo sama zostanę zamordowana.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. serio, masz zaprzyjaźnionego seryjnego mordercę? :D
      To się cieszę, że wena przyszła i mam nadzieję, że jak już znajdziesz czas to coś napiszesz, a potem dodasz na blogi bo juz się nie mogę doczekać :D
      Trzymaj się ciepło :*

      Usuń
    2. Serio, serio :) Już jedną bloggerkę nim straszyłam, więc czemu nie ciebie? U niej póki co nie poskutkowało, a raczej poskutkowało połowicznie, ale nie zaszkodzi próbować.
      Jak tylko znajdę odrobinę czasu, to postaram się to wykorzystać jak najlepiej :*

      Usuń
  2. Taaak strasznie mi szkoda jest, że ona odejdzie. Kusy jeszcze się podobno nie zakochał, ale niedługo to zapewne nastąpi. Jak on to przeżyje ? Ciarki mam.
    On stara się w to zaangażować i nie wie jeszcze o niczym, smutne.
    Po raz kolejny mnie dzisiaj zaskoczyłaś! :) Pozytywnie, oczywiście. Ten rozdział jest taki... ciepły i taki wesoły. Cieszę się, że coś zaiskrzyło,od pierwszego momentu ich spotkania.
    Nieźle się uśmiałam, jak Bartek tak walnął prosto z mostu o tej randce, może nie było to śmieszne, no ale cóż mogę poradzić ?
    Co do weny... hmmm pomyśl sobie o nas - czytelniczkach, o tym jak chętnie czytamy twoje rozdziały i jak dopingujemy Cię! :D
    Podobno to pomaga! :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo pomaga :D dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna :) z tego miejsca dziękuję Tobie za ciepłe słowa, naprawdę wiele to dla mnie znaczy :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Ta Grześkowa końcówka przecudna była.
    Opis ich randki był cudowny.
    Zaproszenie Bartka było niesamowite.
    I co ja tu jeszcze mogę napisać?
    Że boję się co będzie dalej, gdy Bartek się zaangażuje, a ona...
    Boję się, to fakt. Ale to nie jest destrukcyjny strach.
    Uwielbiam Cię, wiesz?
    I życzę Ci całego ogromu weny. Na pisanie takich cudownych opowiadań jak Twoje oba.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kocham, kocham ten rozdział, a rozmowa Mai i Bartka była taka kochana. A to, że kończysz przemyśleniami to bardzo dobrze. Lubię jak ktoś tak kończy, a w ogóle ja kocham twój styl pisania, oddaj trochę talentu i weny a pokocham Cię jeszcze bardziej o ile można :)
    Ja zapraszam do siebie http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/ na nn. Rozdział dodany dzisiaj bo jutro niestety mnie nie będzie :)
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzy słowa:
    ~ Kocham, Kocham, Kocham
    Mówią wszystko^^

    OdpowiedzUsuń
  6. no to chłopaka wzięło i to dość konkretnie:D
    bardzo mnie to cieszy, bo oboje potrzebują siebie nawzajem

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatni akapit miażdży wszystko, w ogóle bardzo podoba mi się osobowość Grzegorza! Fajny chłopak :)
    Ojejojejojejojej, jestem tak bardzo urzeczona tym rozdziałem, tym, jak wśród swoich nowych uczuć Bartek jest niepewny. I jak mu zależy, jak się stara, by wszystko było okay, by niepotrzebnie się nie spieszyć, by pozwolić temu wszystkiemu powoli i naturalnie się rozwiwjać.
    I jest pięknie, póki w głowie nie pojawia się TA myśl. TA myśl burzący cała piękny i sielski obrazek. Choroba. Choroba Mai.
    Jestem pewna, że się odtniesz i stworzyć jeszcze mnóstwo świetnych rozdziałów ;*

    OdpowiedzUsuń