Przez następny
tydzień Bartek nie miał zielonego pojęcia, co się z nim dzieje.
Na początku starał
się ignorować dziwne stany, jakich doświadczał, zapomnieć o tamtej kelnerce i
wrócić do normalnego życia. Nawet poszedł na randkę. Nawet został do rana. Ale
co z tego, skoro potem wracał do domu, myśląc już tylko o prysznicu? Znów czuł
do siebie odrazę, chciał już zmyć z siebie wszystkie wspomnienia tej nocy i nie
wracać więcej do niej myślami.
Miał już dość takiego
życia. Wcale nie chciał tych wszystkich kobiet. Nie chciał tego budzenia się
obok obcej dziewczyny, której imienia nie znał. Chciał mieć normalny związek.
Chciał kochać. Chciał budzić się i móc przytulić do ukochanej. Czy naprawdę
prosił o aż tak wiele?
A potem jego myśli
wypełniała już tylko tamta brunetka. Myślał o niej. O jej oczach, ciemnych i
głębokich. Przypominał sobie, jak zapatrzyła się na niego, jak on zapatrzył się
na nią i świat na jedną chwilę zupełnie przestał istnieć. I nie chodziło o jej
wygląd. Jasne, była ładna i zgrabna, zauważył to, ale dostrzegał w niej więcej,
dużo więcej. Pierwszy raz spotkał dziewczynę, z którą miał ochotę nie tylko
pójść do łóżka, ale którą chciał poznać. Porozmawiać z nią. Zrobić dla niej
miejsce w swoim życiu.
Nie znał jej.
Ale bardzo pragnął to
zmienić.
Maja spojrzała na
zegarek. Jeszcze dwie godziny i koniec pracy. Miała wielkie szczęście, że
dzisiaj pracowała na poranną zmianę, bowiem przedpołudnie było bardzo wietrzne,
co w jakiś sposób niwelowało wysoką temperaturę. Jednak słońce powoli
przebijało się przez chmury i wszystko wskazywało na to, że reszta dzisiejszego
dnia będzie tak samo upalna i dająca w kość, co ostatnie kilkanaście dni.
Była wczoraj u
lekarza. Powiedział, żeby się nie przemęczała. Uśmiechnął się do niej.
Podziękowała i wróciła do domu jak najszybciej, żeby już nie musieć na niego
patrzeć, żeby już nie musieć widzieć tego jego spojrzenia.
Nie chciała jego żalu
i litości. Bo wiedziała, że i tak nie są szczere. Nie ze strony lekarza, który
może i nawet codziennie wydawał wyrok śmierci na swoich pacjentów. Na pewno już
dawno przestał ich żałować.
Wytarła szklankę i
odstawiła ją na miejsce. Lubiła porządek. Dawał jej poczucie spokoju i
bezpieczeństwa. Przesunęła ścierką po blacie i usłyszała dźwięk dzwoneczka.
Drzwi otworzyły się
na całą szerokość, pod wpływem gwałtownego podmuchu wiatru. Wchodzący do
kawiarni klient ledwo zdołał je złapać i powstrzymać przed uderzeniem o ścianę.
Maja uniosła wzrok.
I serce w niej
zamarło.
To był on. Kolega
Grześka, chłopak z turkusowymi oczami. Spojrzał prosto na nią, ledwo zamknęły
się za nim drzwi, a kiedy ruszył w jej stronę zdecydowanym krokiem, ogarnęło ją
dziwne przeczucie, że wcale nie przyszedł tutaj na kawę.
Starała się zachować
spokój, a jednak im bliżej niej był, tym bardziej jej drżały dłonie i serce
podchodziło jej do gardła. Przełknęła ślinę, próbując wziąć się w karby.
Kiedy w końcu stanął
tuż przed nią, nie powiedział nic. Milczał przez chwilę, wpatrując się nie w
nią, ale ponad jej ramieniem, na wywieszoną na ścianie tablicę ze spisem
napojów i potraw. Maja czekała cierpliwie na jakąś jego reakcję, a serce
dudniło jej tak mocno, że czuła to bicie aż w uszach. Po upływie jakichś dwóch,
trzech minut nie wytrzymała.
-Hej – odezwała się,
starając się zapanować nad drżeniem głosu – To co ostatnio?
Udało się, ściągnęła
na siebie jego uwagę. Opuścił powoli wzrok i spojrzał na nią. Spojrzał jej
prosto w oczy, a ona zatonęła w tym bezkresnym oceanie turkusu. To było wręcz
nieprawdopodobne. Nigdy w życiu nie spotkała nikogo o takim kolorze tęczówek.
Nigdy.
Nie zdążyła jeszcze
porządnie dojść do siebie po tym kontakcie wzrokowym, kiedy chłopak
nieoczekiwanie rzucił:
-Umów się ze mną.
W pierwszej chwili
myślała, że się przesłyszała. Wszystko w niej zamarło z zaskoczenia i lekkiego
strachu. Była to ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała. Nic więc dziwnego, że
zamiast odpowiedzieć, zapytała tylko, jak ostatnia idiotka:
-Co?
Uśmiechnął się
delikatnie, wyraźnie chcąc dodać jej odwagi, a turkusowe oczy zalśniły. Maja
znowu poczuła, że jej serce przyśpiesza. To wszystko było tak gwałtowne, tak zaskakujące,
tak zupełnie niezależne od niej, że nie była w stanie tego pojąć. Jej organizm
nagle przestał ją słuchać i robił co chciał.
Jej serce głupiało
pod wpływem jednego jego spojrzenia.
-Umów się ze mną –
powtórzył spokojnie. Nie wyglądał na zaskoczonego jej zachowaniem.
I prawdę mówiąc,
wcale nie był. Miał już dość do czynienia z kobietami, z różnymi kobietami i
znał na pamięć ich wszystkie reakcje na zaproszenie na randkę. A jednak z taką
reakcją spotykał się bardzo rzadko. Podobało mu się, że ta dziewczyna tak
zareagowała.
Podobała mu się ona.
-Jestem Bartek –
rzucił, wyciągając w jej stronę rękę. Wahała się chwilę, ale w końcu uścisnęła
ją i mruknęła:
-Maja.
-Miło mi cię poznać,
Maju – odpowiedział miękko, tak miękko, że całe jej ciało przeszył dreszcz.
Spodobał jej się dźwięk jego głosu, spodobało jej się brzmienie własnego
imienia w jego ustach. Tak inaczej niż zawsze. Tak wyjątkowo.
Tak cudownie.
I sama później nie
wiedziała, co najbardziej zadecydowało - sposób w jaki wymówił jej imię, jego delikatny
uśmiech czy może te zniewalające, turkusowe oczy – ale po chwili usłyszała
własny głos, mówiący:
-Zgoda.
Nie spóźniła się.
Przyszła wręcz przed czasem, a wyglądała prześlicznie w zwiewnej, niebieskiej
sukience i rozpuszczonych włosach. W dodatku obdarzyła go uśmiechem, od którego
zrobiło mu się ciepło na sercu. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio
jakaś dziewczyna wywołała u niego tak gwałtowną reakcję samym uśmiechem.
Nigdy, pomyślał w
końcu. Wypłynął na nieznane wody, ale nie czuł strachu, tylko lekki dreszczyk
ekscytacji.
Wybrali się na
spacer. Krupówki były dziś zatłoczone jeszcze bardziej niż zwykle, a
bezpośredniej przyczyny należało niewątpliwie doszukiwać się w ciepłej,
słonecznej pogodzie. Co chwila słychać było czyjś krzyk bądź śmiech, ludzie
nadciągali z każdej strony i Bartek już dwa razy zderzył się z jakimś
dzieciakiem, a jednak, mając obok siebie Maję, czuł się tak, jakby byli tutaj
tylko we dwoje.
Rozmawiał z nią.
Dowiedział się, że mieszka na osiedlu Nowe Krzeptówki, gdzie wynajmuje małe
mieszkanie. Dowiedział się, że zdawała w tym roku maturę, ale zbyła wzruszeniem
ramion jego pytanie o studia. Kiedy zapytał o rodzinę, mruknęła tylko, że
wychowała się w Domu Dziecka i nie zareagowała w żaden sposób na jego krótkie przykro mi. I nie dziwił jej się. Sam
zawsze gardził takimi wymuszonymi wyrazami współczucia. Ominął więc drażliwe
tematy i pozwolił, by rozmowa potoczyła się lekkim torem. Okazało się to dobrym
pomysłem, bo dzięki temu Maja rozchmurzyła się i zaczęła nawet żartować.
-Przepytujesz mnie,
jakbyś zbierał materiały do mojej biografii – mruknęła z uśmiechem. Bartek też
się uśmiechnął, gdy odparł:
-Zastanawiam się
tylko jakie skrywasz tajemnice.
-Skąd pomysł, że mam
jakieś tajemnice?
-Każdy je ma.
Zmierzyła go
spojrzeniem.
-W takim razie ty też
– stwierdziła po chwili.
-Sprytne, ale nie
wyciągniesz ich ze mnie tak łatwo.
-Pewnie coś
żałosnego, jak spanie z ukochanym misiem czy coś w tym stylu.
Bartek zaśmiał się, a
jego turkusowe oczy zalśniły.
-No proszę,
rozgryzłaś mnie. Przy okazji, on nazywa się Tuptuś i nie lubi jak ludzie się z
niego śmieją. Ja też nie.
-Tuptuś? To brzmi jak
imię dla królika.
-Miałem 5 lat.
Wydawało mi się, że to takie cool.
-Teraz wymyśliłbyś
coś lepszego?
-Teraz mam chyba
znacznie lepszy gust – odpowiedział, posyłając jej długie, przenikliwe
spojrzenie. Zadrżała. Boże, te jego oczy. Miała wrażenie, że patrzy nimi
dosłownie wszędzie. Na każdy skrawek jej ciała. Dostrzega każdy jej gest, każdy
ruch, każdy przeszywający ją dreszcz. Że dobrze wie jak na nią działa.
I rzeczywiście
wiedział. A sposób, w jaki ona na to wszystko reagowała niesamowicie mu się
podobał. Dzięki temu mógł mieć pewność, że mimo iż trzymała go na dystans, to
jednak on nie był jej tak całkiem obojętny.
Przeszli całe
Krupówki i ruszyli w drogę powrotną, a kiedy docierali do miejsca, w którym
wcześniej się spotkali, było już ciemno i wiał chłodny wiatr.
Maja zadrżała, a gdy
zerknął na nią dostrzegł gęsią skórkę na jej nagich ramionach.
-Zimno ci? – spytał.
Skinęła głową, zaś Bartek – a nie zdarzyło mu się to chyba jeszcze nigdy -
pożałował, że nie ma marynarki, którą mógłby teraz zdjąć i zarzucić jej na
ramiona.
-Późno już – mruknęła
po chwili milczenia, spoglądając na zegarek. Bartek zrobił to samo; wskazywał
dziewiątą dwadzieścia dwa – Na mnie już pora.
-Odprowadzić cię do
domu? – spytał odruchowo. Maja posłała mu zagadkowe spojrzenie, po czym
uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie dzięki. Myślę,
że trafię sama.
Tego się nie
spodziewał. Pierwszy raz w życiu spotkał się z taką odpowiedzią, pierwszy raz w
życiu jakaś dziewczyna tak wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie ma na co
liczyć. Nie ma odprowadzania do domu. Nie ma wpuszczania go do środka. A już na
pewno nie do łóżka.
Czy mu się to
spodobało? O dziwo, tak. Poczuł do niej jeszcze większy pociąg i szacunek.
Jeszcze bardziej go zaintrygowała.
-Więc … - zaczął, nie
bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Nigdy tak nie kończył randek, nie miał więc
pojęcia, jak powinien się zachować. Zlustrował spojrzeniem jej twarz, jej
ciemne oczy, lekko zaróżowione policzki, blade wargi i poczuł, że ma ochotę
przynajmniej ją pocałować. Jednak coś w jej postawie i wyrazie twarzy
powiedziało mu, że to nie jest dobry pomysł.
-Dziękuję za wieczór,
Bartek – powiedziała, uśmiechając się samymi kącikami warg – Było naprawdę
fajnie.
Skinął głową, a wtedy
ona postąpiła krok w jego stronę. Podeszła bliżej. Stanęła na palcach. I
pocałowała go w policzek.
Wszystko to trwało
ułamek sekundy. W jego pamięci zapisało się na wieczność.
Nim się odsunęła,
spojrzała mu prosto w oczy. Jego spojrzenie zadało pytanie, którego nie były w
stanie wypowiedzieć usta. A ona zrozumiała.
-Jakby co, wiesz
gdzie mnie szukać – rzuciła.
Ostatni uśmiech.
Ostatnie spojrzenie. A potem niebieska sukienka zafalowała przyjemnie, gdy Maja
odwróciła się na pięcie.
I już po chwili jej
nie było.
Wracał do domu, lekko
przytępiony. Wiele razy dotknął policzka, na którym ona zostawiła niewidzialny
ślad swoich ust.
Poświęcił parę minut
na zastanowienie się, jak te usta smakują.
Gdy dotarł do domu,
skierował się prosto do kuchni, bo nagle zachciało mu się pić. Przekroczył jej
próg i stanął jak wryty na widok Grześka, siedzącego przy stole.
-Cześć stary –
przywitał się Miętus, posyłając mu szeroki uśmiech znad kubka z kawą, który
trzymał w dłoniach. Bartek nie odpowiedział na powitanie, chyba że za odpowiedź
można uznać wysoko uniesioną brew i pytające spojrzenie. Rozejrzał się po
kuchni i dostrzegł swoją mamę, która stała, opierając się plecami o blat. Też
trzymała w dłoniach kawę, a na jej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, gdy
zapytała:
-Randka udana?
Kolejna anormalna
rzecz. Matka nigdy nie pytała o jego randki, a Bartek podejrzewał, że po prostu
nie chciała dostarczać sobie powodów do zmartwień. Zawsze ostentacyjnie
ignorowała jego kolejne wyjścia, niewracanie na noc i pojawianie się dopiero
nad ranem, nawet jeśli tego samego dnia miał trening.
Można powiedzieć, że
właśnie za to tak bardzo ją kochał.
-W porządku – mruknął
tylko, po czym ruszył w stronę lodówki, otworzył ją i wyciągnął z niej butelkę
wody. Zaraz potem wyprostował się i przyłapał Grześka i matkę na wymienieniu
między sobą znaczących spojrzeń.
-Możecie porozumiewać
się w bardziej werbalny sposób? – spytał lekko wkurzony i opadł na krzesło
naprzeciwko Miętusa – Albo może od razu wtajemniczcie mnie w swoją rozmowę,
oszczędzicie sobie czasu i fatygi.
-No wiesz … - zaczął
powoli Grzesiek, z bardzo niewinnym wyrazem twarzy – Postanowiłem odwiedzić
sobie mamę mojego najlepszego kumpla – Bartek zrobił minę co najmniej
sceptyczną – Zaczekać aż on sam wróci z randki … i zapytać o wrażenia.
-A tak naprawdę –
wtrąciła się pani Kłusek, odstawiając kawę na blat i krzyżując ramiona na
piersiach – Grzesiek w jakiś sposób domyślił się, że wrócisz dzisiaj, a nie
dopiero jutro rano. Przyznam szczerze, nie wierzyłam, ale … - na jej twarzy
malowało się zaskoczenie zmieszane z podziwem. A potem, nim Bartek zdążył
pomodlić się, by nie przyszło jej do głowy o to pytać, oczywiście, zapytała: - Co to za dziewczyna, Bartek?
Maja była pierwszą
dziewczyną, która zainteresowała jego matkę. A więc teraz mógł być już
całkowicie pewny, że coś w jego życiu zaczyna się zmieniać.
-Nie chcę o niej
rozmawiać, okej? – mruknął, pragnąc uciec od tego tematu – Ja naprawdę … nie
chciałbym tego spieprzyć.
Powiedział prawdę. I
chyba w pokrętny sposób przyznał, że mu zależy.
A to wyraźnie
przerosło możliwości jego matki.
-Po prostu nie zrób
jakiegoś głupstwa, dobrze? – poprosiła, po czym zabrała swoją kawę i wyszła z
kuchni. Kiedy zostali sami, Bartek spojrzał ze złością na Grześka.
-Od kiedy to wsypujesz
mnie przed moją własną matką, co? – warknął. Miętus wciąż nie porzucał tej
swojej niewinnej miny, co Kłuska zaczęło powoli doprowadzać do szału. W dodatku
teraz tylko podniósł kubek do ust i spokojnie, wręcz flegmatycznie upił łyk
kawy. Bartek z trudem opanował się, by mu tego kubka nie wytrącić z ręki.
-Jesteś zakochany czy
nie? – zapytał po chwili Grzesiek, a minę miał już całkowicie poważną. Kusy
odchrząknął, czując się nagle niezręcznie.
-Nie – odpowiedział,
a jego głos zabrzmiał pewnie.
-Ale?
Wzruszył ramieniem.
-Daj mi czas,
Grzesiek – mruknął, odchylając się na krześle – To dla mnie nowa sytuacja,
okej? I już mówiłem, nie chcę tego spieprzyć.
Zamilkł, z wzrokiem
utkwionym gdzieś w przestrzeń. Grzesiek przyjrzał mu się uważnie i dostrzegł
dziwną nostalgię w jego oczach.
Zaskoczyło go to.
Zrozumiał, że może i rzeczywiście jeszcze nie ma do czynienia z zakochanym
Kłuskiem, ale z pewnością już wszystko zmierza w tym kierunku. A ponieważ
zakochany Kłusek naturalnie w przyrodzie nie występował, nic więc dziwnego, że
Grześka zafascynowało to zjawisko.
I chciał przyglądać
się jego rozwojowi.
Nie wiem, dlaczego znów kończę
przemyśleniami Grześka. Może lepiej jest pokazać to wszystko z perspektywy
osoby trzeciej. A może po prostu ja tak kocham Miętusa :D
Trzymajcie za mnie kciuki, kochane,
bo zawiesiłam się po piątym rozdziale i zaiste nie wiem, co się ma dziać dalej
^^
Improwizacja, forever <3
Uhu, jesteś moim natchnieniem, serio. Po przeczytaniu tego rozdziału naszła mnie taka ochota na pisanie jak nigdy, a tu klops, bo przede mną jeszcze kilkadziesiąt zdjęć, które obiecałam do jutra wysłać. Ej, ale i tak coś napiszę, a jak wena ucieknie to wrócę tu do ciebie, o!
OdpowiedzUsuńWięc to tak się sprawy mają! W sumie nie spodziewałam się, że dziewczyna tak łatwo zgodzi się na randkę. Jednak bezpośredniość jest cool! Nie ma co uśmiałam się, wyobrażając sobie ta scenkę, gdy Kusy wtarga do środka, dopada lady i prosi o spotkanie :D No po prostu padłam. Może on jest jakimś hipnotyzerem z tymi swoimi niezwykłymi oczami, hę? xD A jak tak to biedna ta nasza Maja. Wpadła w sidła magi :P
Bartek może i nie jest zakochany, ale podobnie jak Grześkowi wydaje mi się, że jest na dobrej drodze do tego. W ogóle to ich spotkanie wypadło bardzo uroczo ^^ Masz dryg do opisywania podobnych scen. I aż się boję pomyśleć, co będzie dalej. Zakochają się w sobie i co? Zakończysz to? Uśmiercisz Maję i zostawisz Bartka samego? Ja się tak nie bawię, noo! Już tak zrobiłaś z Maćkiem, więc weeeźź... Niech wynajdą jakiś cudowny lek i ciul! Inaczej cię znajdę albo naślę zaprzyjaźnionego seryjnego mordercę i zobaczysz, no!
Dobra, kończę bo mam jeszcze kilka rozdziałów do przeczytania (w tym u ciebie!) no i wracam do znęcania się nad zdjęciami, bo sama zostanę zamordowana.
Pozdrawiam!
serio, masz zaprzyjaźnionego seryjnego mordercę? :D
UsuńTo się cieszę, że wena przyszła i mam nadzieję, że jak już znajdziesz czas to coś napiszesz, a potem dodasz na blogi bo juz się nie mogę doczekać :D
Trzymaj się ciepło :*
Serio, serio :) Już jedną bloggerkę nim straszyłam, więc czemu nie ciebie? U niej póki co nie poskutkowało, a raczej poskutkowało połowicznie, ale nie zaszkodzi próbować.
UsuńJak tylko znajdę odrobinę czasu, to postaram się to wykorzystać jak najlepiej :*
Taaak strasznie mi szkoda jest, że ona odejdzie. Kusy jeszcze się podobno nie zakochał, ale niedługo to zapewne nastąpi. Jak on to przeżyje ? Ciarki mam.
OdpowiedzUsuńOn stara się w to zaangażować i nie wie jeszcze o niczym, smutne.
Po raz kolejny mnie dzisiaj zaskoczyłaś! :) Pozytywnie, oczywiście. Ten rozdział jest taki... ciepły i taki wesoły. Cieszę się, że coś zaiskrzyło,od pierwszego momentu ich spotkania.
Nieźle się uśmiałam, jak Bartek tak walnął prosto z mostu o tej randce, może nie było to śmieszne, no ale cóż mogę poradzić ?
Co do weny... hmmm pomyśl sobie o nas - czytelniczkach, o tym jak chętnie czytamy twoje rozdziały i jak dopingujemy Cię! :D
Podobno to pomaga! :)
Pozdrawiam! :)
bardzo pomaga :D dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna :) z tego miejsca dziękuję Tobie za ciepłe słowa, naprawdę wiele to dla mnie znaczy :D
UsuńPozdrawiam :*
Ta Grześkowa końcówka przecudna była.
OdpowiedzUsuńOpis ich randki był cudowny.
Zaproszenie Bartka było niesamowite.
I co ja tu jeszcze mogę napisać?
Że boję się co będzie dalej, gdy Bartek się zaangażuje, a ona...
Boję się, to fakt. Ale to nie jest destrukcyjny strach.
Uwielbiam Cię, wiesz?
I życzę Ci całego ogromu weny. Na pisanie takich cudownych opowiadań jak Twoje oba.
Pozdrawiam ;**
Kocham kocham, kocham ten rozdział, a rozmowa Mai i Bartka była taka kochana. A to, że kończysz przemyśleniami to bardzo dobrze. Lubię jak ktoś tak kończy, a w ogóle ja kocham twój styl pisania, oddaj trochę talentu i weny a pokocham Cię jeszcze bardziej o ile można :)
OdpowiedzUsuńJa zapraszam do siebie http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/ na nn. Rozdział dodany dzisiaj bo jutro niestety mnie nie będzie :)
Całuski :*
Trzy słowa:
OdpowiedzUsuń~ Kocham, Kocham, Kocham
Mówią wszystko^^
no to chłopaka wzięło i to dość konkretnie:D
OdpowiedzUsuńbardzo mnie to cieszy, bo oboje potrzebują siebie nawzajem
Ostatni akapit miażdży wszystko, w ogóle bardzo podoba mi się osobowość Grzegorza! Fajny chłopak :)
OdpowiedzUsuńOjejojejojejojej, jestem tak bardzo urzeczona tym rozdziałem, tym, jak wśród swoich nowych uczuć Bartek jest niepewny. I jak mu zależy, jak się stara, by wszystko było okay, by niepotrzebnie się nie spieszyć, by pozwolić temu wszystkiemu powoli i naturalnie się rozwiwjać.
I jest pięknie, póki w głowie nie pojawia się TA myśl. TA myśl burzący cała piękny i sielski obrazek. Choroba. Choroba Mai.
Jestem pewna, że się odtniesz i stworzyć jeszcze mnóstwo świetnych rozdziałów ;*