Szybko wróciła do
normalnego życia, chociaż zapomnienie o tym miesiącu z Bartkiem nie należało do
łatwych rzeczy.
Rzuciła się w wir
obowiązków; kiedy nie pracowała, starała się robić mnóstwo różnych rzeczy,
które wypełniały jej wolny czas. Powtarzała sobie, że to nic nie zmienia, że
dla niego tak będzie lepiej, że przecież ona i tak w końcu umrze. Wyrzucała
sobie, że w ogóle pozwoliła mu się do siebie zbliżyć i skrzywdziła go. Gardziła
sobą za tą rozpaczliwą potrzebę czyjejś bliskości i obecności, za to, że tak
bardzo pragnęła mieć kogoś,
kto …
kto …
Co? Będzie jej
codziennie powtarzał, że wszystko jest w porządku? Wypełni w jakiś sposób
pustkę? Da jej szczęście? A może potrzyma za rękę, zostając z nią aż do końca,
nie pozwalając jej na samotne umieranie?
Przeszył ją dreszcz,
gdy tylko o tym pomyślała. A
jednocześnie poczuła do siebie odrazę, bo to rzeczywiście o to chodziło. Nie
chciała umierać w samotności.
Dobrze wiedziała, że
nie ma większego nieszczęścia niż to.
Mógł się spodziewać,
że kto jak kto, ale Grzesiek na pewno nie da mu spokoju, nie zmieniło to jednak
faktu, że gdy zobaczył go w progu swojego pokoju, poczuł głębokie
niezadowolenie.
-Czego chcesz? –
warknął, nawet nie próbując być uprzejmym. Grzesiek uniósł brwi, ale śmiało
zrobił parę kroków do przodu, zmniejszając odległość między sobą, a łóżkiem, na
którym siedział Kusy.
-Sprawdzam czy żyjesz
– mruknął, po czym przysiadł na skraju łóżka. Bartek nie spojrzał już na niego
więcej; oczy miał utkwione w ekranie leżącego przed nim laptopa – To co,
powiesz mi o co chodzi? – zapytał Miętus znużonym tonem, gdy cisza przeciągała się
w nieskończoność, a Kłusek wyraźnie nie zamierzał niczego ułatwiać. Teraz też
nie zareagował w żaden sposób. Nawet jeden mięsień na jego twarzy nie drgnął w
akcie zdradzenia, że dotarły do niego słowa kumpla. Grzesiek westchnął, po czym
nachylił się i jednym zgrabnym ruchem zamknął mu laptopa.
Bartek obrzucił go
rozwścieczonym spojrzeniem.
-Co ty wyprawiasz?!
-Zmuszam cię do
rozmowy – powiedział spokojnie Grzesiek, krzyżując ramiona na piersiach i nie
odrywając ani na moment oczu od wzburzonej twarzy Bartka – Więc rozmawiaj ze
mną. Od trzech dni nie ma z tobą żadnego kontaktu. Nie odbierasz telefonu. Nie
było cię na treningu. Więc przyszedłem tu, żeby sprawdzić czy wszystko w
porządku, a ty sobie w najlepsze siedzisz z laptopem?
Bartek wiedział, że w
końcu będzie musiał podzielić się z Grześkiem prawdą o Mai, ale gdy już do tego
doszło uświadomił sobie, że ani trochę nie jest na to gotowy. Spędził te
ostatnie trzy dni w pokoju, maniakalnie wynajdując w Internecie kolejne
informacje na temat raka, zwłaszcza raka jajnika. Z każdą kolejną sekundą, z
każdym kolejnym przeczytanym zdaniem wzrastał jego poziom wiedzy, a zmniejszał
się poziom odwagi i nadziei. Każda kolejna strona uświadamiała mu w brutalny i
bolesny sposób, że stanął przed niemożliwym, że rak to nie jest coś, co można
obejść.
Chciał walczyć,
walczyć o nią, ale musiał schylić czoło przed tą chorobą, przed śmiercią i
pogodzić się z porażką.
Grzesiek wlepił w
niego jeszcze bardziej natarczywe spojrzenie, a do Kłuska dotarło, że musi mu
to teraz powiedzieć. Tylko, że nie chciał. Nie potrafił. Bo świetnie zdawał
sobie sprawę z tego, że wypowiedzenie na głos tych słów, powiedzenie na głos o
tym, że Maja ma raka w jakiś sposób urzeczywistniłoby tą straszną prawdę,
sprawiło, że nie byłoby już odwrotu.
Westchnął, po czym
otworzył laptopa i zanim Grzesiek zdążył mu go ponownie zamknąć, odwrócił go w
jego stronę.
-Czytaj – mruknął, a
sam wbił wzrok w naprzeciwległą ścianę.
Grzesiek spojrzał na
ekran; jego oczom ukazała się strona internetowa z jakimś artykułem, opatrzonym
tytułem ,,Rak jajnika”.
-Bartek, o co … -
zaczął, ale Kusy tylko pokręcił głową, machnąwszy ręką w stronę komputera.
Miętus zmarszczył więc brwi, ale już nie protestował, tylko zaczął czytać.
Artykuł był długi i
zawierał mnóstwo medycznych terminów, z których chłopak nie wiele zrozumiał.
Zresztą, w ogóle nie rozumiał całej tej sytuacji. Po co Kłusek kazał mu to
przeczytać? Czemu nagle zainteresował się rakiem jajnika?
I nagle, gdy już
kończył czytać artykuł, przypomniał sobie jedno z niewielu zdań, które w pełni
zrozumiał. Odszukał je szybko, po czym przeczytał raz jeszcze.
Nowotwór ten dotyka najczęściej kobiety w okresie pomenopauzalnym
(45-55 lat).
Serce w nim zamarło.
Podniósł oczy znad laptopa i odezwał się:
-Bartek, czy twoja
mama…
Kusy gwałtownie
obrócił głowę w jego stronę i obrzucił go zdumionym spojrzeniem.
-Moja mama? –
powtórzył osłupiały i dopiero po sekundzie, jakby do niego dotarło, bo skrzywił
się i dodał: - Nie jasne, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
Grzesiek odczytał mu
więc właściwe zdanie. Przez chwilę Kłusek milczał, jakby walcząc ze sobą, a
potem w końcu przemówił, ze wzrokiem ponownie wbitym w ścianę:
-I właśnie to mi nie
daje spokoju. Okres pomenopauzalny… to w ogóle nie ma sensu …
Ale jedyne co nie
miało dla Miętusa sensu to wypowiedź Bartka, z której nie zrozumiał ani słowa.
Znowu zmarszczył brwi i czekał, aż ten coś doda, ale Kusy nadal milczał, więc w
końcu zdecydował się odezwać.
-Słuchaj, ja naprawdę
nie rozumiem o co chodzi. Skoro Twoja mama jest zdrowa, to czemu … wytłumaczysz
mi, czemu siedzisz w domu i zamiast chodzić na treningi, czytasz o raku?
Myślał, że będzie
musiał dłużej czekać na odpowiedź, a jednak pomylił się. Już dwie sekundy
później Bartek spojrzał na niego tak pustym i ponurym spojrzeniem, jakiego
Grzesiek jeszcze nigdy u niego i w ogóle u nikogo nie widział. A potem usłyszał
coś, co sprawiło, że jego serce na moment zamarło.
-Maja ma raka –
powiedział martwym głosem Kłusek – Maja ma raka jajnika, Grzesiek.
To było tak, jakby
oblano go kubłem zimnej wody. Ucieszył się, że siedzi, bo wszystkie mięśnie
nagle przestały pracować. Wytrzeszczył oczy i tylko siedział w milczeniu przez
długą chwilę, bo żadne stosowne w tej sytuacji słowo nie przyszło mu do głowy.
Okazało się jednak, że nic nie musiał mówić, bo Kusy sprawiał wrażenie, jakby
te dwa zdania go odblokowały, uruchomiły falę kolejnych zdań, które wydostawały
się z teraz z jego ust w zastraszającym tempie:
-Powiedziała mi o
tym, gdy w końcu zaprosiła mnie do siebie. Powiedziała mi o tym, jak już byliśmy
w łóżku, rozumiesz? W ostatniej chwili … Mówiła mnóstwo rzeczy … że chciała już
dawno mi powiedzieć, że nie chciała mnie zranić, bała się, że odejdę … A ja po
prostu wyszedłem, bo nie mogłem na nią dłużej patrzeć, bo miałem wrażenie, że
zaraz się uduszę, bo to wszystko mnie przerosło … i teraz siedzę ciągle w domu,
z nikim nie rozmawiam i nic tylko czytam o tym całym raku, a to wszystko wcale
nie poprawia mi humoru. Bo uświadamiam sobie, że nie ma sensu wierzyć, żadna
nadzieja nie ma sensu… Ona umiera. I nic już się nie da z tym zrobić. Umiera
jedyna dziewczyna, dla której ja chciałbym żyć.
Pokręcił głową,
kończąc swoją długą wypowiedź i wbił znów spojrzenie w ścianę. Grzesiek
siedział, analizując to wszystko w ciszy, przyswajając sobie całą tą świeżo nabytą
wiedzę, ledwie mogąc w to uwierzyć. Nie znał zbyt dobrze Mai, ale polubił ją.
Polubił ją tym bardziej, bo jeszcze żadna dziewczyna nie wywarła takiego wpływu
na Kłuska, a tylko on sam mógł wiedzieć, jak bardzo pragnął, by Kłusek w końcu
stworzył normalny, zdrowy związek, w którym na pierwszym miejscu stałyby
miłość, oddanie i zaufanie.
Przypomniał sobie
nagle tamto pełne nostalgii spojrzenie Bartka, gdy siedzieli razem w kuchni, a
on przyznał, że za nic nie chciałby spieprzyć tego czegoś, co jeszcze nie było
miłością, ale powoli w miłość się przeradzało. I nieoczekiwanie uderzył w niego
piorun gniewu.
-A więc jak już ci
powiedziała, że ma raka … - zaczął, próbując zapanować nad głosem, który
zadrżał z tegoż gniewu – to ty wyszedłeś?
-Musiałem. Nie mogłem
na nią dłużej patrzeć, nie mogłem znieść tego, że tak po prostu …
-Jesteś idiotą, Kusy
– wycedził Grzesiek przez zaciśnięte zęby. Bartek oderwał oczy od ściany i wbił
w kumpla oszołomione spojrzenie.
-Co?!
Grzesiek podniósł się
z łóżka i zaczął się miotać po pokoju, próbując znaleźć właściwe słowa, które w
końcu zaczął wyrzucać z siebie, jak z karabinu.
-A więc spotkałeś
wreszcie tą swoją wymarzoną dziewczynę … zakochałeś się … z wzajemnością …
wszystko było w porządku … a teraz tak po prostu ją zostawiasz, bo pojawił się
problem?
-Problem? – powtórzył
Kłusek, teraz już kompletnie osłupiały – Problem? Grzesiek, ona umiera!
-Więc tym bardziej
cię potrzebuje! Do cholery, ty naprawdę tego nie rozumiesz, Bartek? Jeżeli
rzeczywiście ją kochasz, to powinieneś być z nią! Bez względu na wszystko!
Furia, jaka targała
Grześkiem szybko udzieliła się Bartkowi. Nie wstał, ciągle siedział na łóżku,
ale wzburzenie i złość emanowały z całej jego postaci, gdy odpowiedział,
uniesionym głosem:
-Łatwo ci mówić,
kiedy nie masz pojęcia, jak to jest, co?! Tobie się wydaje, że to jest takie
proste?! Myślisz, że jak ja się z tym czuję?! I myślisz, że jak bym się czuł,
będąc z nią? Mam do niej pójść i udawać, że wszystko ją w porządku? Mam na nią
patrzeć i zapominać o tym, że za parę miesięcy odejdzie na zawsze? Mam się do
niej jeszcze bardziej przywiązać, tylko po to, żeby ją stracić?
-Masz się zachować
jak mężczyzna, a nie jak niedojrzały, nieodpowiedzialny dupek – warknął
Grzesiek. Jego spojrzenie wyrażało teraz głęboką pogardę, wręcz odrazę. Zapadła
krótka cisza, którą w końcu przerwał, prychnąwszy i pokręciwszy głową –
Myślałem, że się wreszcie zakochałeś. Ale najwyraźniej to nie była żadna
miłość, tylko zwykłe zauroczenie.
Po tych słowach
odwrócił się i wyszedł z pokoju.
I nie zapomniał, by
głośno trzasnąć drzwiami.
Wracała do domu z
opuszczoną głową i dłońmi wbitymi w kieszenie dżinsowej kurtki. Ostatnio pogoda
uległa znacznemu pogorszeniu. Zrobiło się chłodno i wietrznie, jakby świat
nagle postanowił odzwierciedlić jej samopoczucie. Uśmiechnęła się do siebie
krzywo, bo rzeczywiście ta niemal jesienna pogoda, to ciemne niebo, zwiastujące
deszcz i burzę, ten hulający wszędzie zimny wiatr, świetnie oddawały to, co
czuła. Jej smutek, jej samotność, jej brak nadziei.
Nie miała już
nadziei. Żadnej.
Z trudem wspięła się
po schodach; zaczynała mieć wrażenie, że z każdym dniem ta wędrówka w górę, do
mieszkania kosztuje ją coraz więcej wysiłku, odbiera jej coraz więcej sił i
energii. Ciężko dysząc, z mocno bijącym sercem, otworzyła sobie drzwi i weszła
do środka.
Zdjęła kurtkę,
jednocześnie włączając telewizor, a potem wróciła z nią do przedpokoju, by
powiesić ją na garderobie. Zdążyła jeszcze tylko pomyśleć, że dobrze jej zrobi
gorąca herbata, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
Zmarszczyła brwi, ale
sięgnęła od razu do klamki, bez wahania i bez zbędnego zastanawiania się, kto
przyszedł.
Sekundę później
poczuła się, jakby trafił w nią piorun.
-Bartek? – wyjąkała,
ogarniając zaskoczonym spojrzeniem całą jego sylwetkę, od góry do dołu i
skupiając się przede wszystkim na sporych rozmiarów torbie podróżnej, którą
trzymał w dłoni – Co ty… co tu robisz?
Nie odpowiedział od
razu. Przekroczył próg, zmuszając ją do cofnięcia się w głąb mieszkania i
zamknął za sobą drzwi. Następnie położył torbę przy ścianie i dopiero wtedy
spojrzał ponownie na dziewczynę, która wciąż wpatrywała się w niego ze
zdumieniem.
A potem spokojnym,
wyważonym głosem oznajmił:
-Wprowadzam się.
Idę za ciosem, dodaję dzisiaj. Nie żebym w ostatnim tygodniu zrobiła jakieś postępy w następnym rozdziale, wprost przeciwnie do końcówki opowiadania, która jest już prawie gotowa :D Eh, módlcie się za mnie ;)
Trzymajcie się, jesteście naaajlepsze <3
Ach! Zatkało mnie. Jejku - świetnie opisałaś rozmowę Bartka i Grześka. Wiadomo, że czasem łatwo oceniać z boku osobie, która nie jest bezpośrednio zaangażowana, a z perspektywy Bartka to wszystko jest trudniejsze. Ale właśnie po to są przyjaciele. Żeby wstrząsnąć, nagadać i wyjść, nie zapominając o trzaśnięciu drzwiami. I dobrze, że Bartek zaczął działać. Stracił tylko (albo aż) trzy dni.
OdpowiedzUsuńKońcówka mi się najbardziej podoba:) Oj Bartek w końcu przejrzał na oczy co mnie bardzo cieszy. Lepiej późno niż później szczególnie w ich sytuacji. Chyba najbardziej lubie Grześka w tym opowiadaniu, normalnie zawsze wie jak się zachować:D
OdpowiedzUsuńDowaliłaś z tą końcówką :D
OdpowiedzUsuńDlaczego facetom najpierw ktoś musi otworzyć szeroko oczy, żeby coś zrozumieli?
Yhmmm
No, ale juz czekam na next i mam nadzieje, ze koniec bedzie pomyslny :^
Totalnie nie spodziewałam się takiego końca ;) No, ale Grzesiu to jednak dobry przyjaciel, otworzył Bartkowi oczy. (na szczęście) Podziwiam Kusego za odwagę, przychodzi i oznajmia, że się wprowadza. Bardzo mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No to Bartek porządnie u mnie zapunktował.
OdpowiedzUsuńCzemu mi zawsze poprawia się humor, gdy w tym opowiadaniu pojawia się Grzesiek?
Pozdrawiam ;**
dobrze, że Ci się poprawia, bo Grzesiek właśnie po to jest, zeby wprowadzić trochę humoru do całego tego tragicznego opowiadania :D
UsuńUwielbiam to opowiadanie, wiesz? ^^ Jest jednym z moich ulubionych, więc z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Jak zobaczyłam, że coś dodałaś to czym prędzej się tu doturlałam. Nie miałam jednak czasu na porządny komentarz, więc z nim zjawiam się dopiero dzisiaj. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńOtóż rozdział był świetny. Bardzo mi się podobał. Fajnie, że Bartek ma przy sobie takiego kumpla jak Grzesiek, który wydrze się na niego i trzepnie drzwiami, ale też dotrze do niego i pokieruje nim tak, aby nie zrobił zbyt dużo głupot w swoim życiu.
W sumie nie spodziewałam się, że chłopak zareaguje w taki sposób, że będzie chciał się wprowadzić do niej, ale co tam! Każdy sposób jest dobry ^^
Mam nadzieję, że Maja da mu szansę, a i że dla niej jakaś szansa się pojawi. Przecież ona nie może tak po prostu umrzeć ;(
Czekam na next.
Pozdrawiam :*
Kolejny powód, dlaczego uwielbiam to opowiadanie? Bo wywołuje emocje, bo czuję jakąś cząstkę tego, co czują bohaterowie, bo nie umiem z obojętnością przeczytać rozdziału. A w pisaniu przecież chodzi o to, by przede wszystkim wywołać w czytelniku jakieś emocje i dlatego dziękuję ci za wszystko. Bycie tutaj i czytanie losów Bartka i Mai zdecydowanie nie jest stratą czasu - wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że Bartek w końcu zachował się jak mężczyzna. (Jego "Wprowadzam się" było boskie, aż pozwoliłam sobie na ciche westchnięcie). Rozumiem, że potrzebował trochę czasu, żeby uporać się z tą "informacją", żeby trochę ochłonął. Najważniejsze, że teraz jest przy Mai, że nie pozwoli jej cierpieć w samotnosci, że ukoi jej ostatnie chwile (ale nadal liczę na cud!).
Naprawdę dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania <3